Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

teoria wielkiego łup

wokół dziecka: bezpieczeństwo A teraz pół żartem, pół serio:) Robisz coś, ot! choćby obiad w kuchni, a dziecię w tym czasie jest poza zasięgiem Twojego wzroku, np. bawi się w swoim pokoju. I nagle rozlega się wielkie ŁUP - uderzenie, łupnięcie, huk, trzask lub pęknięcie - no słowem odgłos zbliżającego się dramatu. Wstrzymujesz oddech na jedną, góra dwie sekundy, nasłuchujesz jak rozwinie się sytuacja... Cisza! Uff! nie włączyła się syrena, potomek nie zaczyna płakać lub krzyczeć z bólu albo przerażenia, a to oznacza, że nie ma ran ciętych, kłutych ani złamań otwartych. Zatem możesz dalej spokojnie przygotowywać posiłek. Ale nagle - w trzeciej sekundzie - w twojej głowie rozbrzmiewa złowieszcze pytanie: a co jeśli nie płacze, bo... nie żyje??? I biegniesz. Sprawdzasz. Dobra żyje. Uspokajasz się, rozczulasz, chwilę przyglądasz jego zabawie. I to nic, że wszystkie książki leżą na podłodze, półka dynda na jednej śrubie, a z niej zwisa peleryna Supermena lub skrzydełka dowolne

takie czasy, dobre czasy

proszę państwa nastąpiły pewne zmiany kotom nie daje się już mleka psom nie rzuca się kości człowiek nie powinien jeść chleba powszedniego* i lepiej nie karmić ptaków okruchami a dzieci się nie bije takie czasy . kropka ps. ot! jesienne przemyślenia:) zewnętrzna aura sprawia, że potoki myśli w mojej głowie wzburzają się  i podnosi się ich poziom (ilościowy:)), a to oznacza, że wzrasta zagrożenie powodziowo - tekstowe! oczywiście jeśli Misia wyzdrowieje (gardło ma wyjątkowo nieodporne na wirusy, może to dlatego, że tyle gada? - buzię ma bez przerwy otwartą!) i będę miała chwilę na blogowanie. *lepiej orkiszowy;)

jak w bajce:)

No to krótko i na (bajkowy) temat: Bardzo dobrze pamiętam pewną krótką wypowiedź mojej córki, bo padła w Dniu Matki, gdy Misia miała 3 latka: Mi: mamooo, wiesz? ja jestem księżniczką, a tata jest moim księciem. ja: Yhym, a ja? Mi: Ty możesz być... smokiem! To była rzeczowa wypowiedź, pełna pewności, że to dobre rozwiązanie. Upłynęło trochę czasu i pani reżyser obsadziła mnie w nowej roli. Scena z wczorajszego wieczoru. Misia z tatą są w łazience i się przymilają: Mi: Jestem księżniczką - mówi zalotnie. A ty jesteś moim księciem. Mąż: Mmmm - rozpływa się, po czym pyta: A mama kim jest? Mi: Hmmm może być służącą:) a jak przy tym się chichrała! To już nie wiem czy lepiej być smokiem czy służącą? No dobra - poczekam - może doczekam się  roli jakiejś królowej, choćby złej albo wróżki chociaż. Z bagien. Na więcej nie liczę. :)

wybieram optimum!

Moja złota myśl na dziś: Nie dąż do perfekcji, zmierzaj ku optimum! Mówię to sobie i Tobie, jeśli potrzebujesz:) I takie oto ilustracje znalazłam do owego krótkiego zdania, które zawiera w sobie wszechświat moich myśli, rozważań i doświadczeń związanych z wyłażeniem z wszechogarniającego przymusu bycia na tip top. Bo niby wszędzie się mówi, że nie trzeba być ideałem, żeby wyluzować, że era perfekcyjnych pań domu, wzorowych pracownic i padających z poświęcenia matek się skończyła. Ale gdzieś pod skórą cały czas miałam potrzebę, żeby przykręcać śrubkę. Że przecież stać mnie na więcej, no jeszcze tylko trochę motywacji, jeszcze 5 minut cierpliwości, 3 metry szybszym krokiem, 2 maile, 6 łyżek orkiszowej mąki. I dopiero wtedy będzie ok. I wtedy będzie jeszcze lepiej. Będzie idealnie. No to ja się oficjalnie wypisałam z tego rwącego nurtu. Wystawiłam sobie zwolnienie z perfekcji. Bo lepiej nie będzie. Bo po prostu - PO PROSTU - już jest dobrze!!! Wystarczająco dobrze, satysfakcjonu