Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2018

1 czerwca zaskocz swoje dziecko naprawdę wyjątkowym prezentem!

Założę się, że od kiedy tylko spod Waszego domu odkicał Zajączek Wielkanocny, to na bank, tak jak ja, nieustannie słyszycie listę kolejnych prezentów, które dziecko (dzieci) chciałoby dostać w dniu swojego święta :). I dobrze. I kupcie coś z tej listy, bo o tym pewnie marzy.  Warto to uszanować. Ja od kwietnia co drugi dzień słyszę, czy pamiętam, że na Dzień Dziecka moja córka chce mikroskop. Pamiętam. I DZIŚ jest ten dzień, gdy wreszcie go kupię 🔬! A może... ... warto dodatkowo zrobić dziecku, taką wypasioną niespodziankę, jak na zdjęciach? W swoim ogrodzie/na działce lub u kogoś, kto udostępni Wam, kilka metrów kwadratowych swojego gruntu wypoczynkowego :). Można też stworzyć takie cuda razem ze szkrabami, w Dzień Dziecka właśnie. Dzisiejszy wpis jest głównie obrazkowy z minimalną ilością słów, za to z masą inspiracji! Patrzcie: podwórkowy tor dla uatek i... dinozaurów muzyczna ściana dla rodziców (i sąsiadów) o mocnych nerwach lub po pro

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć, sp

Tą frajdę pokocha każde dziecko - kuchnia błotna DYI

Jedziemy na działkę do B. Misia zawodzi, że nie chce, że nuda, że nie ma tam dzieci, a warzywa i owoce jeszcze nie rosną. No i na basen za zimno. Nie dziwię się jej zbytnio, bo grill (którego i tak nie zje - co do tego nie mam wątpliwości ;)) i spokojne przesiadywanie pod jabłonką - dla sześciolatki wieją nudą na kilometr. Niemniej przyszedł mi do głowy spontaniczny pomysł. W zeszłym roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej w Poznaniu poznałam patent na świetną zabawę na świeżym powietrzu - kuchnię błotną. Dotarliśmy na miejsce. Wytargałam z działkowego domku starą kuchnię gazową, której nikt już nie używa. Poprosiłyśmy B. o stare garnuszki, sztućce, dodałyśmy plastikowe zabawki, wąż z wodą i piasek. Misia, jak ręką odjął, przestała marudzić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i zaczęła przygotowywać wszystko z pełnym zaangażowaniem. Uwierzcie mi - zabawa jest przednia - potwierdzam! Sama ugotowałam zupę bukszpanowo-błotno-niezapominajkową :) Zamiast rozpi
WITOJCIE po mojej przerwie na śnieg, niczym (NICZYM!) niezmącony wypoczynek i ładowanie akumulatorów! Jutro pokażę Wam (prawdziwy) śnieg na zdjęciach, bo jakby ktoś pytał, to byłam w Narnii. A dziś na rozgrzewkę przed marcowymi blogowymi planami i wyzwaniami oraz na przywitanie z Wami serwuję uśmiech!  Krótki komentarz: Macierzyństwo nauczyło mnie wiele. I pośród tych niezliczonych lekcji życia, odkrywania wszystkiego na nowo albo po raz pierwszy, nadrabiam materiał z poczucia estetyki!  Misia o to dba! Na przykład zachęcając mnie do refleksji na pięknem (widocznym lub głęboko skrytym) naszych mniejszych braci - psów (i kotów też): nawet najbardziej wyliniały; nawet najbardziej sfilcowany; nawet najbardziej wychudzony lub grubaśny; nawet dziwacznie ubrany lub ostrzyżony; n awet ten, który akurat sika, albo dwójkę robi; nawet wielki i groźny; nawet mały o złośliwym wyrazie pyszczka KAŻDY PIESEK JEST ŁADNY!!! Każdy. Uwierzcie mi! I jeśli na hory

3 radosne dialogi z Misią! Chodź po radość :)

Radośnie Cię witam! A jeśli z uwagi na poniedziałek nie jest Ci zbyt radośnie, to zaraz będzie! Mam dziś dla Ciebie rysunek Misi, który wykonała jesienią i który jest jednym z moich ulubionych. Między innymi dlatego, że rozpoczął nowy etap w rysowaniu jej pasji rysowania. Po prostu włączyła sobie stop w trakcie bajki i postanowiła namalować modela Jojo, zerkając na ekran monitora :) :) :) I jeszcze 3 scenki rodzajowe nasze rodzinne: Z (dużymi) butami się do serca nie wchodzi Sobotni poranek, Misia zaczyna serduszkową licytację (WOŚP czy co?;)): - Mamo! kocham Cię całym sercem! Zerkam na męża i mówię: - Eeeej chyba dzielimy to serce pół na pół z tatą. - TAAAK - tato Ciebie kocham baaaardzo mocno, jesteś moim skarbem, ale mama troszkę większym... My: - ??? - próbujemy zrozumieć jak to sobie wylogikowała (autorskie określenie Mi). - No... bo ty tato masz większy... yyy... (szuka, szuka argumentu, bo ja mam raczej większy rozmiar od męża we wszystki

jak Misia pokonała lęk przed pająkami?

Cześć i czołem w niedzielny poranek. Misia się bawi, mąż obok scrolluje fejsa, więc mam chwilkę, aby podzielić się z Tobą NIEZAWODNYM sposobem na Misi lęk przed pająkami. W sumie to lęk, który poszedł w zapomnienie. Bo wystarczyły 3 tygodnie TEJ SKUTECZNEJ STRATEGII ;) , aby spryskiwacz przestał być potrzebny! Patent można wykorzystać przy różnych dziecięcych lękach. Czym dziecko młodsze, tym łatwiej uwierzy z tą magię! Z resztą u nas nie było magii - pająki i kosarze (te długonogie, często spotykane w naszych domach) nie lubią miętowego olejku eterycznego. No to dodałam kilka kropli do wody w spryskiwaczu. Pająków jakby mniej, a lęk Szkrabianki zniknął. Można zrobić taką miksturę na lęk przed: potworami spod łóżka, szafy, zza okna owadami (można dodać olejki eteryczne, które rzeczywiście działają na insekty, np. lawendowy, warto doczytać w sieci) duchami   smokami no i cokolwiek jeszcze tam mieszka wg dziecięcej wyobraźni w domowych zakamarkach Można też zr
Na szacunek zasługuje każdy z nas! Niezależnie od wieku. Każdy przychodzi na świat pełen godności! Czasem słyszę: "Masz mnie szanować, bo jestem starszy". To często zasłona. Stosowana przez osoby niepewne swojej wartości.  Być może nie chcą usłyszeć prawdy, przeciwnego zdania lub informacji o popełnionym błędzie (jak zresztą każdy z nas niekiedy nie ma na to ochoty). Tu szacunek nie ma nic do rzeczy... Mogę jednocześnie szanować, ale mieć swoją opinię i ją wyrażać (uwaga  - bardzo ważne jak to robię). Jedno drugiego nie wyklucza. Teraz to ja, Ty jesteśmy starsi od naszych (i nie naszych) dzieci. Nie należy nam się jakiś szczególny szacunek z uwagi na wiek. Respekt to coś uniwersalnego i bezwarunkowego! Przekazujmy to dzieciom, pokazujmy jak szanujemy innych, siebie i je same. Wiesz jaką stosuję empatyczną strategię, która pomaga mi nie zapominać o szacunku do innych? Nawet gdy zaczynam czuć do kogoś złość, niechęć, rozgoryczenie? T akże wtedy, gdy mi z k

3 dialogi z Misią, które na pewno Cię rozbawią :)

1. Boska Szkrabianka Przychodzi w nocy, zaspana, ale humor dobry. Rzuca jakimś żartem,  głos ma zachrypnięty, senny, oczy przymknięte. Zaczynam się śmiać i na koniec salwy śmiechu, mówię: - Misieńko, jesteś świetna! Chwilowa cisza, po czym słyszę odpowiedź: - chyba BOSKA chciałaś powiedzieć. BOSKA - artykułuje z naciskiem. - a no tak, oczywiście - boska! - pokornie się poprawiam. Po czym Misia zapada w sen, zapewne pełen aniołów, grających na jej cześć na harfach. Bo najważniejsze, to nie zapominać o poczuciu własnej wartości. Nawet w stanie półsnu! :) 2. Matka nie gotuje obiadów Siedzimy w kuchni u mojej siostry. Rozmowa o pomysłach na obiad. A Misia siedzi, zajada rosół zrobiony przez ciocię i mówi: - a matka nie gotuje obiadów, wiesz? Na co ja lotem błyskawicy, kompletnie oburzona, jadę z koksem: - jak to nie gotuję? a w poniedziałek było to, we wtorek to, no przecież w środę tamto - zaczynam się bronić - dopiero w czwartek zamiawialiśmy pizzę...

rodzinnie bez nudy! - sprawdź te 3 pomysły: bałwan inaczej, góra ciastków i prosty teatrzyk cieni

Nadchodzi weekend. Kto ma kilkulatka lub szkolniaka w domu, albo całe ich stadko, ten wie, że... dobre pomysły, przeganiające nudę są na wagę złota w te dwa urocze dni, które - kieeedyś - daaawno - teeemu, były dla nas rodziców czasem odpoczynku:). Prędzej czy później szkrab lub szkrabianka, przypełzną i wypowiedzą złowrogie zaklęcie: NUDZĘ SIĘ! Wtedy warto mieć w zanadrzu kilka zabaw. Najlepiej jak są tanie. Jeszcze lepiej, gdy są proste i nie wymagają wielu przygotowań (chyba, że już same te przygotowania są frajdą!) A już w ogóle super - kiedy sprawiają frajdę nam - dorosłym :) :) :) Ponieważ z reguły wszystkie te trzy czynniki są dla mnie istotne (szczególnie ostatni* - koniecznie przeczytaj gwiazdkę, jeśli nie lubisz bawić się z dzieckiem), przez kilka ostatnich lat zgromadziłam arsenał takich zabaw lub sposobów na spędzanie wolnego czasu (co to jest wolny czas?:)). I tak wymyśliłam blogowy temat "rodzinnie bez nudy". Dzisiaj wielka premiera cyklu:) Spróbuj

gacie po tacie

Tło: Nieopodal naszego domu jest mój ulubiony sklep drogeryjny. Przypadł mi do gustu, bo spośród chemii, którą kupuję* mają w zasadzie wszystko, czego potrzebuję. Ale nie to mnie najbardziej urzeka. Bardzo lubię tamtejszą obsługę. Zespół mega miłych pań. Po tylu latach robienia u nich zakupów znamy się na tyle, że polecą coś, jak korzystna promocja jest, krótko czasem pogadamy i wymienimy się uprzejmościami. Rotacja mała, więc twarze w zasadzie wciąż te same, a i moją fizjonomię pewnie już dobrze kojarzą. Uczę Mi (jak już - o ja nieszczęsna - zabieram ją ze sobą do sklepu. Staram się zostawiać ją z kimś w domu, gdy potrzebuję nabyć coś drogą zakupu**), że warto się ukłonić wszelkim pracownikom sklepu, więc w zamian pan ochroniarz, gdy widzi Misię serdecznie ją wita rozpromieniony. No to było miło. Gdyż kilka dni, po poniższej wizycie, czułam niezły obciach. Byłam czerwona, jak sprzedawane tam szminki. Kontekst: Z płcią dylematy są teraz. Co mogą chłopcy, a co dziewczyny: nosić

2192 dni

2192 dni. Tyle jutro minie od naszego pierwszego spotkania. Chciałabym napisać, że było ono magiczną chwilą, ale... to nieprawda. Rozgoryczona byłam tamtymi wydarzeniami na sali porodowej, tym co mnie spotkało, ale po czasie dostrzegłam w nich duży swój udział. Niedojrzałość, strach, zewnątrzsterowność, nieufność do siebie samej, brak poczucia własnej wartości i sprawstwa - to elementy mojego stanu ducha, który towarzyszył mi, gdy na świat przyszła Misia (i każdego dnia przed jej narodzinami). Na szczęście, gdy zostałyśmy już tylko we dwie, zaczęła się dzika przygoda, ekscytująca wyprawa, wyczerpująca wspinaczka lub łagodna żegluga, innym razem spacer we mgle, a niekiedy ostra jazda rozpędzonym samochodem. Podróż. A podróże kształcą:) Dzięki niej temten stan umysłu, który miałam na porodówce (i już dużo wcześniej) dawno jest wspomnieniem. Zmieniłam się. I za to jestem Misi wdzięczna i będę już zawsze, bo jeszcze nieraz mnie zmobilizuje do przepoczwarzania się w ciekawszą, bardziej wart