Przejdź do głównej zawartości

kuktasy, syrenka i faszyn

Co my się ostatnio naśmiejemy:):):) Cudaka takiego mamy pod dachem, że hej! Język jej się plącze, rzeczywistości nakładają i dobry gust wyrabia:)

1.
ja: wiesz Misio - K. jedzie do swojej dziewczyny. Jedzie tam pociągiem.
Mi: dlaczego?
ja: bo ona jest z innego miasta. Mieszka nad morzem.
Mi: (całkiem serio) to ona jest syrenką???
ja: ?

:)
(a przy okazji widzieliście to? i co tu wybrać?:)

2.
kupiłyśmy lody. Misia wybrała kaktusa. Idzie, zajada i mówi: mamo, teraz te kuktasy są inne, mają więcej polewy:) (naprawdę mają! tej zielonej - kto fan, ten do sklepu! oto on: kaktus)
ja: chyba kaktusy?
Mi: a no, no! kaktusy:)

3.
tym razem koleżanka z przedszkola.
Wchodzimy do Rossmana. Jeśli bywacie, to wiecie, że są tam takie standy obwieszone biżuterią: kolczyki, naszyjniki, bransoletki, słowem świecidełka w sam raz dla małych sroczek:). Spotykamy koleżankę Misi. Gdy Z. zauważa Mi , wykrzykuje radośnie jej imię, podbiega, łapie za rączkę i prowadzi w stronę tych plastikowo-szklanych błyskotek, mówiąc z przejęciem i przekonaniem: "chodź pokażę Ci, tu są klejnoty". Także jak następnym razem będziesz żałowała sobie 24,99 na bransoletkę, to pamiętaj, że w tej atrakcyjnej cenie masz prawdziwe KLEJNOTY!:)

4.
Mi: mamo, nie podoba mi się Twoja torebka
ja: okej może się Tobie nie podobać. Tymczasem ja ją lubię.
Mi: no ale jest taka szaaaara (przechyla głowę w jedną stronę), w jednym koloooorze (i w drugą).....
ja: Misio mam różnokolorowe ubrania, czasem wzorzyste i lubię, jak torebka jest gładka i w jednym odcieniu
Mi: no ale może choooociaż dwa? dwa kolory!:) (po takich negocjacjach nic tylko do sklepu. Pretekst jest? jest!):)

5.
byłam na kawie i pogaduchach z K. Przyszłam jak już Myszka spała. Następnego dnia bierze się pod boki i mówi zadziornie: i co? jak tam było na rozmawiankach - babiankach? i zadowolona z siebie zrywa te boki:)

6.
z innej beczki. Ostatnio byłam z córką i jej kuzynostwem za miastem. Były tam takie wielkie baloty siana poukładane jedne na drugie. W fantastycznych okolicznościach przyrody, dzieciaki wspinały się z lubością i gibkością. Mąż wdrapał się na samą górę i leżał. A ja nie mogłam wleźć ani trochę. Dupę mam za ciężką,  żeby się podciągnąć na rękach... Dzieci robiły, co mogły i uparcie szukały takiego miejsca, gdzie ciocia jednak da radę się wdrapać... Poczułam potrzebę zająć się swoją sprawnością fizyczną.

 
Miłego dnia:)!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć...

międzyczas

To dobrze, gdy w yrywamy dla siebie skrawki czasoprzestrzeni, naginając ją z gorliwością godną bohaterów filmów sci-fi. W różnych zakamarkach planu doby, nieudolnie kryją się przed nami międzyczasy . Maleńkie odstępy czasu, które generujemy nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Po co? Aby pociągnąć kreską oko, zawinąć szal*, łyknąć kawy, porozmawiać przez telefon, przeczytać pół strony książki, prasy (ostatnio mój ulubiony sport to wyścigi z Morfeuszem), coś tam obejrzeć, zająć się hobby, odpocząć - choćby 30 sekund, minutę, pięć lub kwadrans... Czas tylko dla nas. Bez kaszek, spadających bucików, pracy, troski o dom i męską grypę (moim zdaniem aktualna kampania jednego z farmaceutyków jest kapitalna:):):). Tylko tak można próbować zregenerować siły i uchronić siebie. Bo jest ryzyko, że w toku pełnienia ról wsiąkniemy w nie całkiem i staniemy się tym, co robimy (kucharką, pielęgniarką, szefową, gospodynią domową, opiekunką do dziecka, żoną swojego męża). A przecież nasza najważniejsza r...

rodzinnie bez nudy! - sprawdź te 3 pomysły: bałwan inaczej, góra ciastków i prosty teatrzyk cieni

Nadchodzi weekend. Kto ma kilkulatka lub szkolniaka w domu, albo całe ich stadko, ten wie, że... dobre pomysły, przeganiające nudę są na wagę złota w te dwa urocze dni, które - kieeedyś - daaawno - teeemu, były dla nas rodziców czasem odpoczynku:). Prędzej czy później szkrab lub szkrabianka, przypełzną i wypowiedzą złowrogie zaklęcie: NUDZĘ SIĘ! Wtedy warto mieć w zanadrzu kilka zabaw. Najlepiej jak są tanie. Jeszcze lepiej, gdy są proste i nie wymagają wielu przygotowań (chyba, że już same te przygotowania są frajdą!) A już w ogóle super - kiedy sprawiają frajdę nam - dorosłym :) :) :) Ponieważ z reguły wszystkie te trzy czynniki są dla mnie istotne (szczególnie ostatni* - koniecznie przeczytaj gwiazdkę, jeśli nie lubisz bawić się z dzieckiem), przez kilka ostatnich lat zgromadziłam arsenał takich zabaw lub sposobów na spędzanie wolnego czasu (co to jest wolny czas?:)). I tak wymyśliłam blogowy temat "rodzinnie bez nudy". Dzisiaj wielka premiera cyklu:) Spróbuj...