Przejdź do głównej zawartości

szlaban i puchar do lamusa

Wychowanie bez kar i nagród.
(o słowie wychowanie też będzie niebawem, bo go nie lubię:)

Można by pomyśleć, że to kolejna fanaberia, eksperyment na własnym dziecku. Robienie mu świadomie pewnej krzywdy. Następny pomysł po bezstresowym wychowaniu, który wykształci dzieci niedostosowane do społeczeństwa. Nieszczęśliwe, nieporadne, nie znające norm, reguł, zasad życia. Eh.... No to na początek stawiam retoryczne pytanie i zawieszam na chwilę głos: A jakie to społeczeństwo jest? ...............

No właśnie!

To my rodzice, codziennie w swoim własnym (lub na kredyt:) domu, kształtujemy uczestników nowych społeczności. Nowych, czyli jakich?

Pewnego dnia postawiłam pierwsze kroki w świecie bez kar i nagród. Czyli w takim, który jeszcze nie istnieje. Dopiero powstaje. Z każdą decyzją rodzica, który rezygnuje z tresowania swojego dziecka, a postanawia z mądrością i miłością rozwiązywać trudne sytuacje lub wspierać w rozwoju. Ten świat jest jeszcze maleńki jak ziarenko gorczycy, ale wierzę, że wyrośnie z niego piękne drzewo. Od korzeni po najmniejsze gałązki będzie to społeczeństwo, które nie stosuje przemocy.

Duże słowa co? i pomyśleć, zwykła jedynka w szkole lub rower za świadectwo z czerwonym paskiem  mogą wykrzywiać w nas w zasadzie... wszystko.

Kiedy Misia  zaczęła świadomie patrzeć w moje oczy, uśmiechać się, łapać kontakt, gdy zobaczyłam, że w tych oczach jest najczystsza miłość jakiej człowiek może doświadczyć od drugiego człowieka, pomyślałam: nigdy Cię nie uderzę, nie chcę w tych oczach zobaczyć przerażenia, bólu, smutku, rozczarowania i cierpienia. Po prostu nie potrafiłam. Z krzykiem przeszłam swoją drogę przemiany, ale po kilku razach gdy zobaczyłam, że wściekanie jest nieskuteczne, zaczęłam poszukiwania alternatywnych rozwiązań. Ja nie lubię gdy coś jest nieskuteczne:) nie przetrwa u mnie długo.

Ok. Nie paskiem, nie krzykiem - to jasne. Ale nie spodziewałam się, że pójdę o krok dalej. W dniu dziecka 2012, wydawnictwo W drodze wydało numer poświęcony dzieciństwu i tam napotkałam artykuł o porzuceniu kary i nagrody jako narzędzi oddziaływań rodzicielskich. Pomyślałam, ej no jak, bez przesady. Ale kiedy dobrnęłam do końca tekstu, poczułam w sobie ciepło, żar wręcz i radość, że oto ktoś podał mi na talerzu koncepcję, która w zupełności się miała do potrzeb mojego matczynego serca. Ostatnio znalazłam ten tekst w sieci. Wstawię go niebawem.

Jeśli zdecydujesz się iść tą drogą, nie będzie Ci łatwo na początku - przez większą część swojego życia doświadczałeś (ja też) kar i nagród. Jeśli nie w domu, to w szkole, w grupie rówieśniczej, w pracy. Twoje poczucie własnej wartości było oparte o czyjąś ocenę. Pokażę Ci krok po kroku jak poskromić w sobie tego sędziego wymierzającego sprawiedliwość  również wewnątrz siebie. Od tego się zaczyna. Wszystko, co chcesz dać dziecku, najpierw warto, żebyś dał sobie (dobro Twojego smyka to czasem piękna motywacja do własnego samorozwoju).

Nie wierzysz mi jeszcze, wiem. Ja też nie wierzyłam.
Żeby zdobyć Twoje zaufanie, potrzebuję czasu - aby opisać możliwie z każdej strony jak ta alternatywa wychowawcza działa.

Przede mną jest wyzwanie. Chcę Ci zaprezentować zupełnie inne spojrzenie na dziecko i na siebie przy okazji. Postaram się pokazać Ci jak motywować i wspierać malucha (albo nawet nastolatka, męża, żonę, przyjaciółkę, kogo tam chcesz) w rozwoju. Pozwolę Ci uwierzyć, że Twój ZWYKŁY, szczery uśmiech i niekłamany zachwyt w Twoich oczach (szczególnie, gdy nikt inny nie patrzy) znaczy dla małego (i dużego) człowieka znacznie więcej niż wycieczka do Disneylandu. A pokazanie konsekwencji postępowania, tak po prostu, ale cierpliwie i do skutku wypleni wszelkie niechciane zachowania (niekorzystne dla dziecka, niekoniecznie dla Ciebie:), choć często idzie to w parze).

Zapraszam!

Komentarze

  1. Dla mnie wystarczająco przekonujące jest ciepełko bijące z tego tekstu :) Kiedyś chyba ludzie spotykali się przy ogniskach i rozmawiali, prawda? Takie skojarzenie mi się pojawiło, jakbyś zapraszała do ważnych rozmów przy (wewnętrznym) ognisku :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć...

międzyczas

To dobrze, gdy w yrywamy dla siebie skrawki czasoprzestrzeni, naginając ją z gorliwością godną bohaterów filmów sci-fi. W różnych zakamarkach planu doby, nieudolnie kryją się przed nami międzyczasy . Maleńkie odstępy czasu, które generujemy nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Po co? Aby pociągnąć kreską oko, zawinąć szal*, łyknąć kawy, porozmawiać przez telefon, przeczytać pół strony książki, prasy (ostatnio mój ulubiony sport to wyścigi z Morfeuszem), coś tam obejrzeć, zająć się hobby, odpocząć - choćby 30 sekund, minutę, pięć lub kwadrans... Czas tylko dla nas. Bez kaszek, spadających bucików, pracy, troski o dom i męską grypę (moim zdaniem aktualna kampania jednego z farmaceutyków jest kapitalna:):):). Tylko tak można próbować zregenerować siły i uchronić siebie. Bo jest ryzyko, że w toku pełnienia ról wsiąkniemy w nie całkiem i staniemy się tym, co robimy (kucharką, pielęgniarką, szefową, gospodynią domową, opiekunką do dziecka, żoną swojego męża). A przecież nasza najważniejsza r...

rodzinnie bez nudy! - sprawdź te 3 pomysły: bałwan inaczej, góra ciastków i prosty teatrzyk cieni

Nadchodzi weekend. Kto ma kilkulatka lub szkolniaka w domu, albo całe ich stadko, ten wie, że... dobre pomysły, przeganiające nudę są na wagę złota w te dwa urocze dni, które - kieeedyś - daaawno - teeemu, były dla nas rodziców czasem odpoczynku:). Prędzej czy później szkrab lub szkrabianka, przypełzną i wypowiedzą złowrogie zaklęcie: NUDZĘ SIĘ! Wtedy warto mieć w zanadrzu kilka zabaw. Najlepiej jak są tanie. Jeszcze lepiej, gdy są proste i nie wymagają wielu przygotowań (chyba, że już same te przygotowania są frajdą!) A już w ogóle super - kiedy sprawiają frajdę nam - dorosłym :) :) :) Ponieważ z reguły wszystkie te trzy czynniki są dla mnie istotne (szczególnie ostatni* - koniecznie przeczytaj gwiazdkę, jeśli nie lubisz bawić się z dzieckiem), przez kilka ostatnich lat zgromadziłam arsenał takich zabaw lub sposobów na spędzanie wolnego czasu (co to jest wolny czas?:)). I tak wymyśliłam blogowy temat "rodzinnie bez nudy". Dzisiaj wielka premiera cyklu:) Spróbuj...