Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

rosół z kury domowej

Dziś rano, kiedy ogarniałam duży pokój* i poprawiałam zieloną kapę na kanapie z pełną dumą i zaangażowaniem zaczęłam mówić do Męża : - wiesz? wsadziłam tą kapę do pralki na 60 stopni i ładnie się wyprała. Po prostu wypowiedziałam na głos zwieńczenie długiego przewodu myślowego na temat mojej walki z uporczywymi plamami, które nie chciały zejść, gdy prałam kapę zgodnie z zaleceniami producenta, zamieszczonymi na metce... Samozachwycona już miałam równiutko ułożyć dekoracyjnie poduszki, gdy nagle zautoreflektowałam nad sobą i z teatralnym przerażeniem rzekłam: - o nie! stałam się pełnometrażową kurą domową!  [pół roku wystarczyło!]. Mąż czule, acz z nutką ironii oraz szczyptą samczej dominacji objął mnie i powiedział: - oooo... moja kurko, ko, ko, ko! - phi! - parsknęłam z udawaną obrazą i powędrowałam do KUCHNI, zaprowadzić porządek w szafce z suchym kaszo-ryżowo-mącznym prowiantem. Po chwili przyczłapał za mną, oparł się o framugę, a ja do niego, jakbym wracała do przer

a Misia widzi to inaczej

Sprawy mają się tak: a) Śliniak -  zakładamy po to, żeby ukryte pod nim ubranie zachować w czystości, np. podczas posiłków. Na rynku dostępne są różne rodzaje śliniaków: małe i duże, zawiązywane lub zapinane na rzep, albo na zatrzaski. Niektóre wykonano z samej tkaniny (najczęściej froty), inne mają foliową warstwę ochronną z jednej strony, a jeszcze  inne są całe plastikowe. Te ostatnie miewają czasem dodatkową rynienkę z przodu, żeby chronić nie tylko bluzeczkę, ale i spodnie. Ponadto widziałam śliniaki-bluzeczki i śliniaki-pelerynki, a na koniec wspomnę o śliniakach jednorazowych (po 20 sztuk w opakowaniu za kilkanaście złotych). Mnogość wzorów i kolorów przyprawia o zawrót głowy. Wszystkie starają się o tytuł najbardziej optymalnego. Niektóre z nich, moim zdaniem, są nawet godne tego miana. b) Torba na prezenty - jest jedynie opakowaniem, do którego wkładamy podarunek, swego rodzaju dodatkiem, rzekłabym preludium do tego, co stanowi sedno prezentowej sprawy. c) Unikanie tzw

proszę czekać, będzie rozmowa

Misi ę od dawna fascynuje telekomunikacja i sprzęt z tej dziedziny.  Z zaskoczeniem reaguje na głos taty (i wszystkich cioć:) wydobywający się z tego czegoś, co jest absolutnym numerem jeden, jeśli chodzi o rzeczy wymarzone do zabawy.  Jakiś tydzień temu zaczęła sobie przykładać zabawkowy telefon do uszka i patrzeć  na nas z wyczekiwaniem. Zrozumieliśmy po którymś razie, że musimy "odebrać". W ten sposób rozpoczęła się nieprzerwana zabawa w "halo, halo Misiu , co u Ciebie słychać", która jest bezgranicznym źródłem radości mojej córeczki. Co ciekawe dz wo ni do nas za pomocą różnych przedmiotów - a to klocuszek, a to karta rabatowa, to znów łyżeczka. Przedwczoraj zadzwoniła do mnie podczas obiadku używając jako telefonu... pierożka:) (robiłam pierwsze ruskie w moim życiu, a ze skrawków ciasta ulepiłam Misi pierożki z jabłkiem - smakowało!) Może ktoś słyszał o promocji u któregoś z operatorów  na pierogi bezprzewodowe? Bo czuję, że Misia może szybko wy