Sprawy mają się tak:
a) Śliniak - zakładamy po to, żeby ukryte pod nim ubranie zachować w czystości, np. podczas posiłków. Na rynku dostępne są różne rodzaje śliniaków: małe i duże, zawiązywane lub zapinane na rzep, albo na zatrzaski. Niektóre wykonano z samej tkaniny (najczęściej froty), inne mają foliową warstwę ochronną z jednej strony, a jeszcze inne są całe plastikowe. Te ostatnie miewają czasem dodatkową rynienkę z przodu, żeby chronić nie tylko bluzeczkę, ale i spodnie. Ponadto widziałam śliniaki-bluzeczki i śliniaki-pelerynki, a na koniec wspomnę o śliniakach jednorazowych (po 20 sztuk w opakowaniu za kilkanaście złotych). Mnogość wzorów i kolorów przyprawia o zawrót głowy. Wszystkie starają się o tytuł najbardziej optymalnego. Niektóre z nich, moim zdaniem, są nawet godne tego miana.
b) Torba na prezenty - jest jedynie opakowaniem, do którego wkładamy podarunek, swego rodzaju dodatkiem, rzekłabym preludium do tego, co stanowi sedno prezentowej sprawy.
c) Unikanie tzw. chemii w posiłkach, które podajemy dzieciom, nadmiaru cukru, soli i innego bałaganu (w szczególności przed ukończeniem przez nie dwóch latek) jest wyrazem zdrowego matczynego rozsądku, kreowaniem prawidłowych nawyków żywieniowych i inwestycją w przyszły stan zdrowia pociechy. Przynajmniej zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy.
Misia widzi powyższe nieco inaczej:
ad. a) Śliniak - "Jest bardzo ładny, taki kolorowy, baaaaaardzo mi się podoba. Szkoda, że mamusia tak rzadko zakłada mi tą część garderoby. Muszę się postarać, żeby tego nie pobrudzić". [efekt: czasem po skończonym posiłku WSZYSTKO jest upaprane, tylko śliniak lśni czystością...:)]
ad. b) Torba na prezenty - "Ojej! znowu dostałam prezent!, tym razem w kolorowe gwiazdki!!!! hurra!!! a co jest tam w środku? Muszę to wyjąć. [wyrzuca wszystko z torby, a kiedy jest już pusta łapie za jeden ze sznureczków i szczęśliwa wędruje przed siebie na czworaka, nosząc ze sobą "prezent"w każdy odwiedzany kąt. Czasem przystaje, podziwia, mówi "ach"] Ale jestem szczęśliwa - myśli- chyba wrócę do pokoju i dam babci buziaka za ten prezent"
ad. c) Unikanie tzw. chemii - "Co ja najbardziej lubię jeść? mój przysmak? oczywiście nawilżane chusteczki!, które podkradam niepostrzeżenie wtedy, gdy mamusia jest zajęta "opanowywaniem sytuacji" wokół pieluszki. Wysysam z nich ten pyszny soczek, mniammmmm:) Mama zawsze mówi "NIEEEE WOLNO", no więc ja jeszcze szybciej! Muszę dać jej spróbować!"
a) Śliniak - zakładamy po to, żeby ukryte pod nim ubranie zachować w czystości, np. podczas posiłków. Na rynku dostępne są różne rodzaje śliniaków: małe i duże, zawiązywane lub zapinane na rzep, albo na zatrzaski. Niektóre wykonano z samej tkaniny (najczęściej froty), inne mają foliową warstwę ochronną z jednej strony, a jeszcze inne są całe plastikowe. Te ostatnie miewają czasem dodatkową rynienkę z przodu, żeby chronić nie tylko bluzeczkę, ale i spodnie. Ponadto widziałam śliniaki-bluzeczki i śliniaki-pelerynki, a na koniec wspomnę o śliniakach jednorazowych (po 20 sztuk w opakowaniu za kilkanaście złotych). Mnogość wzorów i kolorów przyprawia o zawrót głowy. Wszystkie starają się o tytuł najbardziej optymalnego. Niektóre z nich, moim zdaniem, są nawet godne tego miana.
b) Torba na prezenty - jest jedynie opakowaniem, do którego wkładamy podarunek, swego rodzaju dodatkiem, rzekłabym preludium do tego, co stanowi sedno prezentowej sprawy.
c) Unikanie tzw. chemii w posiłkach, które podajemy dzieciom, nadmiaru cukru, soli i innego bałaganu (w szczególności przed ukończeniem przez nie dwóch latek) jest wyrazem zdrowego matczynego rozsądku, kreowaniem prawidłowych nawyków żywieniowych i inwestycją w przyszły stan zdrowia pociechy. Przynajmniej zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy.
Misia widzi powyższe nieco inaczej:
ad. a) Śliniak - "Jest bardzo ładny, taki kolorowy, baaaaaardzo mi się podoba. Szkoda, że mamusia tak rzadko zakłada mi tą część garderoby. Muszę się postarać, żeby tego nie pobrudzić". [efekt: czasem po skończonym posiłku WSZYSTKO jest upaprane, tylko śliniak lśni czystością...:)]
ad. b) Torba na prezenty - "Ojej! znowu dostałam prezent!, tym razem w kolorowe gwiazdki!!!! hurra!!! a co jest tam w środku? Muszę to wyjąć. [wyrzuca wszystko z torby, a kiedy jest już pusta łapie za jeden ze sznureczków i szczęśliwa wędruje przed siebie na czworaka, nosząc ze sobą "prezent"w każdy odwiedzany kąt. Czasem przystaje, podziwia, mówi "ach"] Ale jestem szczęśliwa - myśli- chyba wrócę do pokoju i dam babci buziaka za ten prezent"
ad. c) Unikanie tzw. chemii - "Co ja najbardziej lubię jeść? mój przysmak? oczywiście nawilżane chusteczki!, które podkradam niepostrzeżenie wtedy, gdy mamusia jest zajęta "opanowywaniem sytuacji" wokół pieluszki. Wysysam z nich ten pyszny soczek, mniammmmm:) Mama zawsze mówi "NIEEEE WOLNO", no więc ja jeszcze szybciej! Muszę dać jej spróbować!"
Komentarze
Prześlij komentarz