Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2012

List do M.

źródło: Elif Safak, Czarne mleko (fragment książki)  " Drogie Dziecko, to pierwszy list, który do Ciebie piszę. Przeczytałam kiedyś, że niektóre tradycyjne plemiona wierzyły, iż dzieci wybierają sobie rodziców. Wtedy mnie to rozśmieszyło, ale teraz wydaje mi się całkiem wiarygodne. Wyobrażam sobie, jak siedzisz w niebie z aniołami i przeglądasz opasły katalog w skórzanej oprawie ze zdjęciami potencjalnych matek. Pod każdą fotografią widnieje krótki opis. Anioły przewracają kolejne strony z największa cierpliwością. A Ty przyglądasz się wszystkim kandydatkom niczym kupiec.             - Ta nie - mówisz. - Ania ta...            Lekarki, inżynierki, gospodynie domowe i kobiety interesu migają Ci przed oczami. Chociaż jest tam wiele kobiet, które dobrze wykonują swoją pracę i są starannie wykształcone, ignorujesz je.             Nagle anioł przewraca kolejną stronę i widzisz moje zdjęcie. To nie jest moja najlepsza fotka. Mam potargane włosy - kolejny raz - i niedbały makijaż

piłkarskie emocje

Mąż wchodzi do kuchni, patrzy czule i mówi: - Ależ ja Cię kocham żonko - No to pomógłbyś mi posprzątać w kuchni i umyć lodówkę (w tle słychać, dźwięki charakterystyczne dla emisji meczu piłki nożnej) - Eee, jednak Cię nie kocham - Oooo - dobre na bloga - no to Cię kocham ja patrzę ze wzrokiem pt. "weź się ogarnij i podejmij decyzję" - wskutek czego mąż stwierdza: - co? mam mieszane uczucia... Messi gola!

odpowiednie dać rzeczy słowo

Nie było mnie przy tym, ale jak Jarek mi opowiedział to zaniosłam się szczerym śmiechem:) Mój mąż i K. opiekują się Misią - ja w tym czasie na uczelni (wróciłam już do pracy). No i coś tam sobie gadają. W pewnym momencie K. mówi co w stylu: "Ja to nie mogłabym być w ciąży i urodzić dziecka" Mąż: "No ale chcesz mieć dzieci" K.: "Tak, ale wynajmę sobie surykatkę"  ... dopiero po chwili zorientowała się, że chodzi jej o surogatkę:) Oczyma wyobraźni widzę tę biedną małą surykatkę, która dźwiga w swoim małym brzuszku dziecko K. większe od siebie:) źródło: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Plik:Surykatka.jpg

łabędzia szyja:)

Już jakieś dwa tygodnie temu byłam w odwiedzinach u Męża siostry i jej słodkich kilkuletnich Pociech.  Dzisiaj o J., który ma dwa latka z górką i jest wyjątkowo bystrym maluchem. Kiedy wyjęłam pieluszki Misi J. zainteresował się ich rozmiarem oraz wzornictwem i skwitował "małe" oraz "moje  ine". W związku z tym ja mówię "to przynieś i pokaż swoje pieluszki". Na co J. ochoczo potakując radośnie oznajmił "Kopażę!" i poleciał po ekwipunek, który chciał kopazać:) Miśka od jakiegoś czasu leżąc na brzuszku podnosi i utrzymuje  głowę rozglądając się na wszystkie strony. J. bacznie obserwował całą sytuację i błyskotliwie zauważył  "O! ma szyję". No i na koniec o tym, że wszytko ma być tak, jak być powinno. Zakładam Misi czapeczkę, która bardzo się spodobała starszemu kuzynowi i odpowiadam, że to babcia jej zrobiła na drutach. J. słusznie dopomniał się w imieniu Gabi: "a szalik?":) No skoro ma szyję...:) Dzieci

przeprowadzka

W moim życiu jest jak w życiu każdego człowieka. Różnorodnie. Paleta moich doświadczeń i przeżyć jest dość, jakby to ująć...? hmmm... no bogata. Ostatnio zrozumiałam dlaczego piszę tego bloga - żeby wyławiać z codzienności to, co radosne, kolorowe, piękne, prawdziwe, wartościowe i niosące nadzieję. Jest to swego rodzaju trening, nauka cieszenia się pełnią życia. Pewnie tak jak ja wiecie, że jest to trudne zadanie... Pisząc o przeprowadzce muszę wzbić się na wyżyny pozytywnego myślenia i z ogromu negatywnych przeżyć towarzyszących mi od kilku dni postaram się wydobyć zabawne, barwne i radosne sytuacje, żeby mimo wszystko także w ten sposób niniejszą przeprowadzkę zapamiętać! Krótko napiszę dlaczego tak mi ciężko. Dwukrotnie straciłam swój dom rodzinny, najpierw jako 8 -, a następnie 12 - latka. Potem moja rodzina nie zagrzała nigdzie miejsca na dłużej. Ostatecznie przeprowadzałam się 16 razy. Przez ostatnie lata opowiadałam jaka to ja jestem specjalistka od przeprowadzek i jak

odrabianie zaległych lekcji

Wielkanocne, rodzinne rozgrywki w planszówkę "Kocham Cię Polsko". Drużyny: Ja, mój szwagier i przyjaciółka K. oraz drużyna przeciwna: moja siostra, jej syn K (przypominam - ma 12 lat i trochę) oraz mój m ąż. Nasza mama pełniła rolę podpowiadaczki dla każdego zespołu w kategorii "kuchnia polska" (nie grała z nami, bo robiła w tym czasie na szydełku pelerynkę dla Misi na chrzciny, które nota bene już w następną niedzielę:)). Drużyna przeciwników stanęła na polu z biało-czerwoną mapką naszego pięknego kraju, a to oznacza pytanie z m.in. z historii. No i taka oto sytuacja: w imieniu naszej drużyny K. czyta pytanie dla konkurentów: Jaki król organizował słynne czwartkowe obiady? moja siostra (z pełnym entuzjazmem): Jan III Sobieski!!! na to jej syn (z politowaniem): psss... Stanisław August Poniatowski!!! moja siostra (lekko obrażonym tonem): co, jeszcze nie miałam tego na historii... bo moja siostra (która wiek chrystusowy ma od pewnego czasu za sobą) postanowi