Do malkontentów nie należę, jak sądzę, ale... muszę pomarudzić, gdyż spacerki z Misią przynoszą następujące spostrzeżenia: - kiedyś, jak topniał śnieg to wyłaniały się spod niego piękne, subtelne przebiśniegi. W dużym mieście, gdy topnieje śnieżna pokrywa wyłaniają się obrzydliwe, wszędobylskie psie kupy... - gdyby chodniki w mojej dzielnicy mogły śpiewać z pewnością wykonywałyby taką oto mruczankę "jestem byle-jaki i mam same braki" Tym samym spacer zamienia się z pięknej przechadzki z wózeczkiem, we wątpliwie przyjemny slalom gigant...