Przejdź do głównej zawartości

krzesło elektryczne i kot w piekarniku


Za nami trochę wolnego. Urlop znaczy się. I takie trzy zabawne sytuacje zanotowałam w pamięci (nie wszędzie było fifi:).

Dwie z nich mają w sobie nutkę grozy. Trzecia w typowym stylu mego Męża.
Na całość przymrużcie oko;)

1.
W piątkowe popołudnie wyjeżdżaliśmy na weekend na wsi. Niestety wypadła nam niespodziewana wizyta lekarska, która poskutkowała dwugodzinnym kręceniem się po mieście. Nasza podróż jeszcze na dobre się nie rozkręciła, a Mi już włączyła marudzenie. To jasne - każdy z nas chciał być już w trasie, więc w pełni ją rozumiałam. W efekcie zanim w ogóle wyruszyliśmy z miejskich zakamarków, już mieliśmy dość. Do tego piątek to u nas Dzień Małej Zabaweczki, zatem należało jeszcze zakupić zabawkę i dopiero wtedy fru! w drogę:) Wychodząc samochodu - Misia miała zostać z tatą w aucie  - zapytałam ją o preferencje i tak powiedziała: "mamo, kup mi coś elektrycznego!" (bo teraz ma fazę na zabawki mechaniczne lub elektryczne, które "coś robią":)).

A Mąż pod nosem, mrocznym, acz ironiczno-rozbawionym tonem powiedział do siebie: "Może krzesło?"...

Ja słyszałam, ale Mi z tyłu na szczęście nie...:)

a tu znalazłam takie fajne pomysły na:
podróż samochodem z dzieckiem


2.
Moja babcia ma kuchnię letnią, która mieści się w innym budynku niż domostwo. Odkąd tylko pamiętam to miejsce nazywało się "piekarnik". ("przynieś zupę z piekarnika", "babcia gotuje obiad w piekarniku").
W tym też miejscu mały kiciuś, wakacyjny przyjaciel Misi często spał sobie na krześle. W pewnym momencie mówię Mi, żeby do mnie przyszła, a ona: "już idę mamo! tylko zaniosę i zamknę kotka w piekarniku"

a Mąż rozbawiony i złowieszczy zarazem mówi do mnie: "nic tylko czekać, jak Misia w przedszkolu będzie opowiadała paniom, że u babci na wakacjach zamykała kotka w piekarniku"...


3.
Wróciliśmy po urlopie do mieszkania, w którym pozostał rozgardiasz (że tak poetycko to określę), patrzę na stan przybytku i mówię: "ale wiesz co Mężu? poczułam taki flow na sprzątanie, na takie porządkowanie".
A on: "wiesz co Żono? ja też to poczułem!"
No to się cieszę, jest nas dwoje i to z tym samym nastawieniem -  po czym po małej pauzie słyszę istotne uzupełnienie: "też poczułem ten twój flow".

żartowniś...

dobranoc:)

Ps. Niech nie będzie tajemnicą, że po takiej przerwie od pisania łeb pęka mi od postów! Zacznę od podzieleniem się z Wami moją pasją, która nadaje się zarówno na mini jak i mega relaks... szczegóły wkrótce:)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Disneyem w płeć :)

Lubię bajki Disneya. No dobra - przyznam się - kocham bajki Disneya. Nie, te o księżniczkach nie bardzo. Ale te dzisiejsze, które tak pięknie potrafią mówić dzieciom o ich sile, o wartości odwagi, wierze we własne możliwości, o roli determinacji i wytrwałości w realizacji marzeń. Cenię je także dlatego, że mówią o tym dziewczynkom (coś mi się zdaje, że twórcy spod znaku Myszki Miki, próbują w ten sposób spłacić dług, za treści przekazane przez Kopciuszka i spółkę...*). Ten post nie będzie jednak manifestem feministycznym, bo ja siebie i Misię uczę, że człowiek, to najpierw... człowiek. Potem cała reszta. I jeśli chodzi o mnie koniec tematu. No ale świat w najróżniejszy sposób wysyła inne komunikaty. Czym Mi jest większa, tym wątków dystansujących (nie zaś pokazujących wartość, płynącą z naszej różnorodności) chłopców od dziewczynek pojawia się coraz więcej. Od problemu z różem i tiulowymi spódnicami (i całkiem poważnego wewnętrznego rozdarcia 5 - latki pt. "nosić czy nie......

3 radosne dialogi z Misią! Chodź po radość :)

Radośnie Cię witam! A jeśli z uwagi na poniedziałek nie jest Ci zbyt radośnie, to zaraz będzie! Mam dziś dla Ciebie rysunek Misi, który wykonała jesienią i który jest jednym z moich ulubionych. Między innymi dlatego, że rozpoczął nowy etap w rysowaniu jej pasji rysowania. Po prostu włączyła sobie stop w trakcie bajki i postanowiła namalować modela Jojo, zerkając na ekran monitora :) :) :) I jeszcze 3 scenki rodzajowe nasze rodzinne: Z (dużymi) butami się do serca nie wchodzi Sobotni poranek, Misia zaczyna serduszkową licytację (WOŚP czy co?;)): - Mamo! kocham Cię całym sercem! Zerkam na męża i mówię: - Eeeej chyba dzielimy to serce pół na pół z tatą. - TAAAK - tato Ciebie kocham baaaardzo mocno, jesteś moim skarbem, ale mama troszkę większym... My: - ??? - próbujemy zrozumieć jak to sobie wylogikowała (autorskie określenie Mi). - No... bo ty tato masz większy... yyy... (szuka, szuka argumentu, bo ja mam raczej większy rozmiar od męża we wszystki...

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć...