Przejdź do głównej zawartości

3 dialogi z Misią, które na pewno Cię rozbawią :)

1. Boska Szkrabianka

Przychodzi w nocy, zaspana, ale humor dobry. Rzuca jakimś żartem,  głos ma zachrypnięty, senny, oczy przymknięte.

Zaczynam się śmiać i na koniec salwy śmiechu, mówię:

- Misieńko, jesteś świetna!

Chwilowa cisza, po czym słyszę odpowiedź:

- chyba BOSKA chciałaś powiedzieć. BOSKA - artykułuje z naciskiem.
- a no tak, oczywiście - boska! - pokornie się poprawiam.

Po czym Misia zapada w sen, zapewne pełen aniołów, grających na jej cześć na harfach.

Bo najważniejsze, to nie zapominać o poczuciu własnej wartości. Nawet w stanie półsnu! :)


2. Matka nie gotuje obiadów

Siedzimy w kuchni u mojej siostry. Rozmowa o pomysłach na obiad. A Misia siedzi, zajada rosół zrobiony przez ciocię i mówi:

- a matka nie gotuje obiadów, wiesz?

Na co ja lotem błyskawicy, kompletnie oburzona, jadę z koksem:

- jak to nie gotuję? a w poniedziałek było to, we wtorek to, no przecież w środę tamto - zaczynam się bronić - dopiero w czwartek zamiawialiśmy pizzę... (bo wiedzcie, że nie znoszę gotować obiadów, więc 3-4 w tygodniu, to zawsze mój sukces)

Ale to już nie jest ważne, bo nagle dociera do mnie, że moja córka, lat 6, dla której do tej pory byłam mamusią, mamą, mamunią nazwała mnie publicznie MATKĄ!

Zatem oto ja MATKA OBIADÓW NIEGOTUJĄCA. :)

3. Pluszowa lekcja manier dla mamy, yyyyy to znaczy dla matki.

Szkrabianka ma taką interaktywną zabawkę *
o imieniu Lucy (nazwa fabryczna). Lucy to słodki piesek**, pokryty pluszem robot, wykonujący różne akrobacje na nasze zawołanie. Komendy tj. daj głos, siad, wstań, szukaj, na przód, daj buziaka, kop - wprawiają tą maszynerię w ruch.

I Misia taką maleńką pyskóweczkę ostatnio mi zapuściła:

- Misiuniu wstań - mówię, rzeczywiście bez słowa 'proszę'
- a co ja Lucy jestem? - słyszę w  - zdegustowanej moim chamstwem -  odpowiedzi :)

KURTYNA

i 3 rysunki naszej małej artystki
(kliknij każdy w obraz, wyświetlisz w pełnym rozmiarze :))

1. wesoła banda kotków, każdy inny, każdy :)


2. drzewo, krzak, staw z całuśnymi rybkami i pranie :)


3. Ta oto Lady puszcza do nas oko :) I ten lok, a także look!


Jeśliś roześmiany po lekturze - możesz posłać radość dalej w świat. Udostępniając, lajkując, komentując:)

A co!
:*
Magda


* moja dobra rada, płynąca z doświadczenia: nie kupujcie zabawek interaktywnych. Obok pisaków 3D to zawsze najgorzej zainwestowane pieniądze - psują się, nudzą i... rozczarowują. Albo jedną kupcie, niech dziecko na własnej skórze przekona się, że te 200 - 300 zł można naprawdę lepiej wydać.

** znudził się po około 10 zabawach, kosztował dwie i pół stówy, jest ciężki, twardy, więc nijak tego nie przytulisz...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć, sp

zielono mi...

Misi od czasu do czasu zdarza się zjadać babole. Tak właśnie - zielone babole. Temat wałkujemy na różne sposoby. Moje wywody o aspektach zdrowotnych, estetycznych i społecznych dają umiarkowane skutki. Sugestie, że jeśli już coś wydłubie, może wytrzeć to w chusteczkę, wykłady o higienie i moje wyznania, że mnie to po prostu po ludzku brzydzi - nie robią wrażenia. Długoterminowe ignorowanie zjawiska też nie działa. Miśka ma to wszystko najwyraźniej w... nosie:) W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje. Dla mnie: horror! W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie: - Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili? - Mamo - mówi  pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne. to jej (niebieska) perspektywa.

Tą frajdę pokocha każde dziecko - kuchnia błotna DYI

Jedziemy na działkę do B. Misia zawodzi, że nie chce, że nuda, że nie ma tam dzieci, a warzywa i owoce jeszcze nie rosną. No i na basen za zimno. Nie dziwię się jej zbytnio, bo grill (którego i tak nie zje - co do tego nie mam wątpliwości ;)) i spokojne przesiadywanie pod jabłonką - dla sześciolatki wieją nudą na kilometr. Niemniej przyszedł mi do głowy spontaniczny pomysł. W zeszłym roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej w Poznaniu poznałam patent na świetną zabawę na świeżym powietrzu - kuchnię błotną. Dotarliśmy na miejsce. Wytargałam z działkowego domku starą kuchnię gazową, której nikt już nie używa. Poprosiłyśmy B. o stare garnuszki, sztućce, dodałyśmy plastikowe zabawki, wąż z wodą i piasek. Misia, jak ręką odjął, przestała marudzić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i zaczęła przygotowywać wszystko z pełnym zaangażowaniem. Uwierzcie mi - zabawa jest przednia - potwierdzam! Sama ugotowałam zupę bukszpanowo-błotno-niezapominajkową :) Zamiast rozpi