Przejdź do głównej zawartości



WITOJCIE po mojej przerwie na śnieg, niczym (NICZYM!) niezmącony wypoczynek i ładowanie akumulatorów!
Jutro pokażę Wam (prawdziwy) śnieg na zdjęciach, bo jakby ktoś pytał, to byłam w Narnii.
A dziś na rozgrzewkę przed marcowymi blogowymi planami i wyzwaniami oraz na przywitanie z Wami serwuję uśmiech! 
Krótki komentarz:
Macierzyństwo nauczyło mnie wiele. I pośród tych niezliczonych lekcji życia, odkrywania wszystkiego na nowo albo po raz pierwszy, nadrabiam materiał z poczucia estetyki! 
Misia o to dba! Na przykład zachęcając mnie do refleksji na pięknem (widocznym lub głęboko skrytym) naszych mniejszych braci - psów (i kotów też):
nawet najbardziej wyliniały;
nawet najbardziej sfilcowany;
nawet najbardziej wychudzony lub grubaśny;
nawet dziwacznie ubrany lub ostrzyżony;
nawet ten, który akurat sika, albo dwójkę robi;
nawet wielki i groźny;
nawet mały o złośliwym wyrazie pyszczka
KAŻDY PIESEK JEST ŁADNY!!!
Każdy.
Uwierzcie mi!
I jeśli na horyzoncie widzę coś, co zbliża się, ma cztery łapy, ogon, sierść i szczeka (względnie miauczy) na bank usłyszę rozentuzjazmowane:
"Mamo, mamo! zobacz jaki ŁADNY PIESEK! (KOTEK)"
A Wy jak często to słyszycie?
Ściskam Was,
Magda
* A tam w tych górach, w hotelu byli turyści z dziećmi. Pełno dzieci się kręciło. I ja widziałam, że ci rodzice wcale nie odpoczywają. Smutno mi było za nich, ale tylko chwilę ;)
Bo zaraz dopadała mnie euforyczna radość. Republika radości, galaktyka radości normalnie. Że ja tu oto sama, z przyjaciółką tylko (aż! ) Ej no! po 7 latach... mogłam tak poczuć!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć, sp

zielono mi...

Misi od czasu do czasu zdarza się zjadać babole. Tak właśnie - zielone babole. Temat wałkujemy na różne sposoby. Moje wywody o aspektach zdrowotnych, estetycznych i społecznych dają umiarkowane skutki. Sugestie, że jeśli już coś wydłubie, może wytrzeć to w chusteczkę, wykłady o higienie i moje wyznania, że mnie to po prostu po ludzku brzydzi - nie robią wrażenia. Długoterminowe ignorowanie zjawiska też nie działa. Miśka ma to wszystko najwyraźniej w... nosie:) W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje. Dla mnie: horror! W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie: - Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili? - Mamo - mówi  pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne. to jej (niebieska) perspektywa.

Tą frajdę pokocha każde dziecko - kuchnia błotna DYI

Jedziemy na działkę do B. Misia zawodzi, że nie chce, że nuda, że nie ma tam dzieci, a warzywa i owoce jeszcze nie rosną. No i na basen za zimno. Nie dziwię się jej zbytnio, bo grill (którego i tak nie zje - co do tego nie mam wątpliwości ;)) i spokojne przesiadywanie pod jabłonką - dla sześciolatki wieją nudą na kilometr. Niemniej przyszedł mi do głowy spontaniczny pomysł. W zeszłym roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej w Poznaniu poznałam patent na świetną zabawę na świeżym powietrzu - kuchnię błotną. Dotarliśmy na miejsce. Wytargałam z działkowego domku starą kuchnię gazową, której nikt już nie używa. Poprosiłyśmy B. o stare garnuszki, sztućce, dodałyśmy plastikowe zabawki, wąż z wodą i piasek. Misia, jak ręką odjął, przestała marudzić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i zaczęła przygotowywać wszystko z pełnym zaangażowaniem. Uwierzcie mi - zabawa jest przednia - potwierdzam! Sama ugotowałam zupę bukszpanowo-błotno-niezapominajkową :) Zamiast rozpi