Przejdź do głównej zawartości

czy leci z nami szewc:)?



Każdy młoda mama wie (i tata również), że przychodzi taki moment,
w którym kończą się hormony i beztroska jazda ze wspomaganiem. Nagle okazuje się, że trzecia noc z kolei, przespana na cztery raty jest wielkim wyzwaniem. Wokół rośnie góra spraw do uporządkowania - od sterty ciuszków do wyprania i wyprasowania, poprzez rutynę, która domaga się ułożenia co miesiąc w inny sposób, w takt zmieniających się potrzeb malucha,  po pracę zawodową obojga rodziców i pięć tysięcy innych spraw.

Pewnego dnia budzisz się i już wiesz, że jedziesz na swoim własnym paliwie, że trubodoładowanie się skończyło (pamiętacie jak w grze Mario zjadał takiego grzybka lub kwiatka i dzięki temu miał supermoce? [dla przypomnienia -http://www.youtube.com/watch?v=r5Vt4In7F0E  - swoją drogą super komentarz;)] tak właśnie działa organizm kobiety około 3 - 4 miesiące po porodzie, aż pewnego dnia...finitio!)

Ale weźmy to na radośnie. Cytat za ks. Twardowskim:

(z Książki "Nowe patyki i patyczki", za które dziękujemy cioci A.K.)

"O czuwaniu"

"czuwała i nie spała,
z boku na bok się przewracała,
kołdrę na ziemię zrzucała
(...)
Bo trzeba spać - 
kto nie jest wyspany,
chodzi jak pantofel przydeptany."

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kto czuwa, ten uważa...
    żeby w jego życiu nie było niczego niedobrego.", że sobie pozwolę dodać za w/w.
    Nie bądź pantofel i śpij zamiast po nocach blogi pisać;-)

    Pozwolę sobie jeszcze dodać wiersz ks. Jana:

    "Niewidoma dziewczynka"

    "Matko mówiła niewidoma dziewczynka
    tuląc się do jej obrazu
    poznam Cię światełkami palców

    Korona Twoja zimna- ślizgam się po niej
    jak po gładkiej szybie
    są kolory tak ciężkie że odstają od przedmiotu
    to co złote chodzi swoimi drogami i żyje osobno
    Słucham szelestu Twoich włosów
    Idę chropowatym brzegiem Twojej sukni
    odkrywam gorące źródła rąk
    pomarszczoną pończochę skóry
    szorstkie szczeliny twarzy
    żwir zmarszczek
    tkliwość obnażenia
    ciepłą ciemność
    sprawdzam szramę jak bliznę po miłości
    zatrzymuję tu oddech w palcach
    uczę się bólu na pamięć
    zdrapuję to co przywarło ze świata jak śmierć niegrzeczna
    wydobywam puszystość rzęs odwracam łzę
    zbieram nosem zapach nieba
    odgaduję wreszcie małego Jezusa z potłuczonym
    spuchniętym kolanem na Twym ręku
    Tylko tu wszędzie spokoju pomiędzy słowem a miłością
    kiedy dotykam
    obraz stuka jak krew

    klejnoty niepotrzebnie jęczą
    robaczek piszczy w trzewiku
    sypie się szmerem czas
    pachną korzonki farb
    milknie ucho Opatrzności
    Palce moje umieją się także uśmiechać
    miętosząc Twój staroświecki szal
    ciągnąc rękaw jak ugłaskanego smoka
    odsłaniam z włosów kryjówkę słuchu-
    żartuję że czuwając mrużysz lewe oko
    stopy masz bose- od spodu pomarszczone jak podbiał
    przecież nie chodzisz w szpilkach po niebie
    myślę że Ty także nie widzisz
    oddałaś wzrok w Wielki Piątek
    stało się wtedy tak cicho
    jakbyś prostowała na zegarku ostatnią sekundę
    i już nie pasują do nas żadne poważne okulary
    oparłaś się na świętym Janie jak na białej kwitnącej lasce
    piszesz dalszy ciąg Magnificat alfabetem Braille'a
    którego nie znają teologowie bo za bardzo widzą
    tak Cię sumiennie zasuwają na noc w jasnogórskie
    blachy pancerne
    To nic
    Wystarczy kochać słuchać i obejmować"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć, sp

zielono mi...

Misi od czasu do czasu zdarza się zjadać babole. Tak właśnie - zielone babole. Temat wałkujemy na różne sposoby. Moje wywody o aspektach zdrowotnych, estetycznych i społecznych dają umiarkowane skutki. Sugestie, że jeśli już coś wydłubie, może wytrzeć to w chusteczkę, wykłady o higienie i moje wyznania, że mnie to po prostu po ludzku brzydzi - nie robią wrażenia. Długoterminowe ignorowanie zjawiska też nie działa. Miśka ma to wszystko najwyraźniej w... nosie:) W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje. Dla mnie: horror! W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie: - Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili? - Mamo - mówi  pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne. to jej (niebieska) perspektywa.

Tą frajdę pokocha każde dziecko - kuchnia błotna DYI

Jedziemy na działkę do B. Misia zawodzi, że nie chce, że nuda, że nie ma tam dzieci, a warzywa i owoce jeszcze nie rosną. No i na basen za zimno. Nie dziwię się jej zbytnio, bo grill (którego i tak nie zje - co do tego nie mam wątpliwości ;)) i spokojne przesiadywanie pod jabłonką - dla sześciolatki wieją nudą na kilometr. Niemniej przyszedł mi do głowy spontaniczny pomysł. W zeszłym roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej w Poznaniu poznałam patent na świetną zabawę na świeżym powietrzu - kuchnię błotną. Dotarliśmy na miejsce. Wytargałam z działkowego domku starą kuchnię gazową, której nikt już nie używa. Poprosiłyśmy B. o stare garnuszki, sztućce, dodałyśmy plastikowe zabawki, wąż z wodą i piasek. Misia, jak ręką odjął, przestała marudzić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i zaczęła przygotowywać wszystko z pełnym zaangażowaniem. Uwierzcie mi - zabawa jest przednia - potwierdzam! Sama ugotowałam zupę bukszpanowo-błotno-niezapominajkową :) Zamiast rozpi