To dobrze, gdy wyrywamy dla siebie skrawki czasoprzestrzeni, naginając ją z gorliwością godną bohaterów filmów sci-fi. W różnych zakamarkach planu doby, nieudolnie kryją się przed nami międzyczasy. Maleńkie odstępy czasu, które generujemy nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Po co? Aby pociągnąć kreską oko, zawinąć szal*, łyknąć kawy, porozmawiać przez telefon, przeczytać pół strony książki, prasy (ostatnio mój ulubiony sport to wyścigi z Morfeuszem), coś tam obejrzeć, zająć się hobby, odpocząć - choćby 30 sekund, minutę, pięć lub kwadrans... Czas tylko dla nas. Bez kaszek, spadających bucików, pracy, troski o dom i męską grypę (moim zdaniem aktualna kampania jednego z farmaceutyków jest kapitalna:):):). Tylko tak można próbować zregenerować siły i uchronić siebie. Bo jest ryzyko, że w toku pełnienia ról wsiąkniemy w nie całkiem i staniemy się tym, co robimy (kucharką, pielęgniarką, szefową, gospodynią domową, opiekunką do dziecka, żoną swojego męża).
A przecież nasza najważniejsza rola to być człowiekiem - z pasjami, ambicjami, zaletami, wadami, sukcesami i porażkami, z wiedzą i całym wachlarzem emocji. Najlepszym jakim potrafimy być. I wtedy reszta przychodzi jakoś tak w międzyczasie.
Młoda mamo - kiedy ostatnio miałaś chwilę dla siebie?
* cieszy mnie, że współcześnie styl "niedociągnięty" może uchodzić za "artystyczny", "awangardowy", "swobodny". Jakoś lepiej mi na sercu, gdy o swojej fryzurze czy ubiorze mogę pomyśleć "artystyczny nieład" niż "bocianie gniazdo":) I polubiłam taką siebie - bez nadęcia i spięcia:) Tylko nie myślcie, że się zaniedbałam! Ale z chęcią poprzestawiałam akcenty.
A przecież nasza najważniejsza rola to być człowiekiem - z pasjami, ambicjami, zaletami, wadami, sukcesami i porażkami, z wiedzą i całym wachlarzem emocji. Najlepszym jakim potrafimy być. I wtedy reszta przychodzi jakoś tak w międzyczasie.
Młoda mamo - kiedy ostatnio miałaś chwilę dla siebie?
* cieszy mnie, że współcześnie styl "niedociągnięty" może uchodzić za "artystyczny", "awangardowy", "swobodny". Jakoś lepiej mi na sercu, gdy o swojej fryzurze czy ubiorze mogę pomyśleć "artystyczny nieład" niż "bocianie gniazdo":) I polubiłam taką siebie - bez nadęcia i spięcia:) Tylko nie myślcie, że się zaniedbałam! Ale z chęcią poprzestawiałam akcenty.
Komentarze
Prześlij komentarz