Powiem Wam szczerze, że poniższa praca mnie zaskoczyła, ba! powaliła po prostu. Misia dalej chętnie rysuje, ale coraz częściej zabiera się za projektowanie w przestrzeni.
Ostatnio byliśmy razem w sklepie zoologicznym po karmę i przy okazji oglądaliśmy domki dla kotków. Niektóre wielopoziomowe, połączone z drapakami, zabawkami, z zakamarkami, w których może się ukryć mruczek. Wspaniałe! I drogie... Także zostawiliśmy ten zakup na następny miesiąc, albo jeszcze następny.
Ale, ale ... moje dziecko się zainspirowało i nic nie powiedziawszy, postanowiło zrobić samodzielnie legowisko dla naszego pupila:)
I naprawdę oniemiałam z wrażenia, kiedy Mi mnie zawołała, i pokazała jaki zrobiła domek dla kotka. Po świętach zalegało w naszym domu trochę kartonów (co wprawiało kota w stan euforii; był chyba w kocim niebie - zastanawiam się, czy ktoś zrobił badania i wytłumaczył dlaczego te zwierzęta uwielbiają włazić do wszelkich pudeł, pudełek, pudełeczek kartonowych?).
Ponieważ całość została sklejona zwykłym klejem do papieru, dodałyśmy trochę kleju, który wiąże trwale. A skoro mamy tu dwa piętra i taras pod gołym sufitem oraz werandę - wymagało to solidnego połączenia. Potem Misia poprosiła mnie o pomoc w wykonaniu i przyczepieniu ozdób oraz zabaweczek dla kotka. Pozostawała wciąż w pozycji pewnej swego projektantki i kiedy zaproponowałam, żebyśmy dodały kilka wisiadełek przy wejściu, stanowczo powiedziała: "Nie, nie mamo, już wystarczy".
Zobaczcie:
Jeszcze dodałyśmy wstążeczki, sznureczki, kuleczki z bibuły i kocią zabawkę. A na końcu połączyłyśmy domek z drapakiem sklejając te dwa obiekty od dołu i jest komplet. Na stałe:) Kot szczęśliwy. Ma akt własności na dom z kartonu z księgą wieczystą na wszystkie 7 (lub wg innych wierzeń 9) żyć!
I wiecie co? Jestem taka dumna z Misi, że aż się wzruszam. Uwielbiam tą jej niewymuszoną kreatywność, swobodę w tworzeniu, pewność swoich pomysłów. I cieszę się, że daje jej to tyle radości:)
Ps. Tak się robi subtelny product placement;) żart oczywiście! to Św. Mikołaj przyniósł :) (mowa o kartonach).
Ostatnio byliśmy razem w sklepie zoologicznym po karmę i przy okazji oglądaliśmy domki dla kotków. Niektóre wielopoziomowe, połączone z drapakami, zabawkami, z zakamarkami, w których może się ukryć mruczek. Wspaniałe! I drogie... Także zostawiliśmy ten zakup na następny miesiąc, albo jeszcze następny.
Ale, ale ... moje dziecko się zainspirowało i nic nie powiedziawszy, postanowiło zrobić samodzielnie legowisko dla naszego pupila:)
I naprawdę oniemiałam z wrażenia, kiedy Mi mnie zawołała, i pokazała jaki zrobiła domek dla kotka. Po świętach zalegało w naszym domu trochę kartonów (co wprawiało kota w stan euforii; był chyba w kocim niebie - zastanawiam się, czy ktoś zrobił badania i wytłumaczył dlaczego te zwierzęta uwielbiają włazić do wszelkich pudeł, pudełek, pudełeczek kartonowych?).
Ponieważ całość została sklejona zwykłym klejem do papieru, dodałyśmy trochę kleju, który wiąże trwale. A skoro mamy tu dwa piętra i taras pod gołym sufitem oraz werandę - wymagało to solidnego połączenia. Potem Misia poprosiła mnie o pomoc w wykonaniu i przyczepieniu ozdób oraz zabaweczek dla kotka. Pozostawała wciąż w pozycji pewnej swego projektantki i kiedy zaproponowałam, żebyśmy dodały kilka wisiadełek przy wejściu, stanowczo powiedziała: "Nie, nie mamo, już wystarczy".
Zobaczcie:
Jeszcze dodałyśmy wstążeczki, sznureczki, kuleczki z bibuły i kocią zabawkę. A na końcu połączyłyśmy domek z drapakiem sklejając te dwa obiekty od dołu i jest komplet. Na stałe:) Kot szczęśliwy. Ma akt własności na dom z kartonu z księgą wieczystą na wszystkie 7 (lub wg innych wierzeń 9) żyć!
I wiecie co? Jestem taka dumna z Misi, że aż się wzruszam. Uwielbiam tą jej niewymuszoną kreatywność, swobodę w tworzeniu, pewność swoich pomysłów. I cieszę się, że daje jej to tyle radości:)
Ps. Tak się robi subtelny product placement;) żart oczywiście! to Św. Mikołaj przyniósł :) (mowa o kartonach).
Komentarze
Prześlij komentarz