Przejdź do głównej zawartości

gacie po tacie

Tło:

Nieopodal naszego domu jest mój ulubiony sklep drogeryjny. Przypadł mi do gustu, bo spośród chemii, którą kupuję* mają w zasadzie wszystko, czego potrzebuję. Ale nie to mnie najbardziej urzeka. Bardzo lubię tamtejszą obsługę. Zespół mega miłych pań. Po tylu latach robienia u nich zakupów znamy się na tyle, że polecą coś, jak korzystna promocja jest, krótko czasem pogadamy i wymienimy się uprzejmościami. Rotacja mała, więc twarze w zasadzie wciąż te same, a i moją fizjonomię pewnie już dobrze kojarzą. Uczę Mi (jak już - o ja nieszczęsna - zabieram ją ze sobą do sklepu. Staram się zostawiać ją z kimś w domu, gdy potrzebuję nabyć coś drogą zakupu**), że warto się ukłonić wszelkim pracownikom sklepu, więc w zamian pan ochroniarz, gdy widzi Misię serdecznie ją wita rozpromieniony.

No to było miło. Gdyż kilka dni, po poniższej wizycie, czułam niezły obciach. Byłam czerwona, jak sprzedawane tam szminki.

Kontekst:

Z płcią dylematy są teraz. Co mogą chłopcy, a co dziewczyny: nosić, czym się bawić, co mówić, jak śpiewać, jaki sport uprawiać. Nie znoszę tego, przynajmniej raz dziennie odpowiadam na pytanie czy oni mogą to i tamto, a one to i to***.


Sedno:

Tego dnia, byłyśmy w sklepie tylko prawie my i obsługa. Pustki więc. Przechodzimy obok półki z okazjonalnymi produktami. Początek roku szkolnego. W sprzedaży stroje na WF, bluzki z ulubionymi postaciami z dziecięcych bajek. Mijamy szybko dział, na którym są wyeksponowane, bo się spieszymy. Szkrabiance wpadł w oko t-shirt z Marshallem, Chase'm i  Rocky'm ("Psi Patrol"). Niebiesko - granatowy. Psie chłopaki. W bajce są jeszcze dwie psie dziewczyny - Sky i Everest - więc odpowiednia bluzka w tonacji lila - róż wisi na wieszaku obok. Mi pyta mnie w locie:

- Mamo prawda, że dziewczyny mogą nosić chłopackie bluzki? Niebieski i granatowy też jest dla dziewczyn co nie?
- Pewnie Misio, że mogą.
- No właśnie. Bo przecież ty czasem nosisz taty skarpetki.
- Noszę - odpowiadam z luzem.
- I jego gacie nosisz! - na cały sklep donosi me dziecię.

No kilka razy pożyczyłam. Jak byliśmy w podobnym rozmiarze, a było to już jakiś czas temu.

Próbowałam wyjść z tej sytuacji z twarzą, nawet jeśli czerwoną i mówię:
 - Misio, przecież nie mieszczę się w nie - a że nadwagę mam, to uznałam, że obrona jest do kupienia.

- Ale nosiłaś.

:) :) :)

Kurtyna.

* Bo od roku robię niektóre środki czystości sama w domu, co sprawia mi to i frajdę i  satysfakcję. A przy okazji redukuję wydatki i jeszcze eko jestem :) Proszek do prania robię, środki czystości do kuchni, mydło w płynie, mleczko do płytek i inne. Napiszę o tym, a jak zapomnę w styczniu, to proszę Was o przypomnienie, bo temat jest wart uwagi.

** No i koniecznie wreszcie chcę Wam napisać o mojej strategii na spokojne, sprawne i szybkie zakupy z dzieckiem, czyli bez dziecka :)

*** Polecam inne moje teksty w tej tematyce: świat dziewczynki




obraz znaleziony tu - klik

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć...

międzyczas

To dobrze, gdy w yrywamy dla siebie skrawki czasoprzestrzeni, naginając ją z gorliwością godną bohaterów filmów sci-fi. W różnych zakamarkach planu doby, nieudolnie kryją się przed nami międzyczasy . Maleńkie odstępy czasu, które generujemy nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Po co? Aby pociągnąć kreską oko, zawinąć szal*, łyknąć kawy, porozmawiać przez telefon, przeczytać pół strony książki, prasy (ostatnio mój ulubiony sport to wyścigi z Morfeuszem), coś tam obejrzeć, zająć się hobby, odpocząć - choćby 30 sekund, minutę, pięć lub kwadrans... Czas tylko dla nas. Bez kaszek, spadających bucików, pracy, troski o dom i męską grypę (moim zdaniem aktualna kampania jednego z farmaceutyków jest kapitalna:):):). Tylko tak można próbować zregenerować siły i uchronić siebie. Bo jest ryzyko, że w toku pełnienia ról wsiąkniemy w nie całkiem i staniemy się tym, co robimy (kucharką, pielęgniarką, szefową, gospodynią domową, opiekunką do dziecka, żoną swojego męża). A przecież nasza najważniejsza r...

rodzinnie bez nudy! - sprawdź te 3 pomysły: bałwan inaczej, góra ciastków i prosty teatrzyk cieni

Nadchodzi weekend. Kto ma kilkulatka lub szkolniaka w domu, albo całe ich stadko, ten wie, że... dobre pomysły, przeganiające nudę są na wagę złota w te dwa urocze dni, które - kieeedyś - daaawno - teeemu, były dla nas rodziców czasem odpoczynku:). Prędzej czy później szkrab lub szkrabianka, przypełzną i wypowiedzą złowrogie zaklęcie: NUDZĘ SIĘ! Wtedy warto mieć w zanadrzu kilka zabaw. Najlepiej jak są tanie. Jeszcze lepiej, gdy są proste i nie wymagają wielu przygotowań (chyba, że już same te przygotowania są frajdą!) A już w ogóle super - kiedy sprawiają frajdę nam - dorosłym :) :) :) Ponieważ z reguły wszystkie te trzy czynniki są dla mnie istotne (szczególnie ostatni* - koniecznie przeczytaj gwiazdkę, jeśli nie lubisz bawić się z dzieckiem), przez kilka ostatnich lat zgromadziłam arsenał takich zabaw lub sposobów na spędzanie wolnego czasu (co to jest wolny czas?:)). I tak wymyśliłam blogowy temat "rodzinnie bez nudy". Dzisiaj wielka premiera cyklu:) Spróbuj...