Przejdź do głównej zawartości

rodzinnie bez nudy! - sprawdź te 3 pomysły: bałwan inaczej, góra ciastków i prosty teatrzyk cieni

Nadchodzi weekend. Kto ma kilkulatka lub szkolniaka w domu, albo całe ich stadko, ten wie, że... dobre pomysły, przeganiające nudę są na wagę złota w te dwa urocze dni, które - kieeedyś - daaawno - teeemu, były dla nas rodziców czasem odpoczynku:). Prędzej czy później szkrab lub szkrabianka, przypełzną i wypowiedzą złowrogie zaklęcie: NUDZĘ SIĘ!

Wtedy warto mieć w zanadrzu kilka zabaw.

Najlepiej jak są tanie.

Jeszcze lepiej, gdy są proste i nie wymagają wielu przygotowań (chyba, że już same te przygotowania są frajdą!)

A już w ogóle super - kiedy sprawiają frajdę nam - dorosłym :) :) :)

Ponieważ z reguły wszystkie te trzy czynniki są dla mnie istotne (szczególnie ostatni* - koniecznie przeczytaj gwiazdkę, jeśli nie lubisz bawić się z dzieckiem), przez kilka ostatnich lat zgromadziłam arsenał takich zabaw lub sposobów na spędzanie wolnego czasu (co to jest wolny czas?:)). I tak wymyśliłam blogowy temat "rodzinnie bez nudy". Dzisiaj wielka premiera cyklu:)

Spróbujcie już w ten weekend jedną z trzech poniższych propozycji.

Bałwan inaczej

Co mamy za oknem? Szczęśliwcy dostrzegą śnieg, ci jeszcze hojniej przez los obdarzeni zobaczą śnieg, który się lepi. Yupi!




No to do dzieła! "Ulepimy dziś bałwaanaaaannnnaaaaaannnaa?".
Powiedzmy szczerze - lepisz bałwana już kilka dekad. Miało prawo Ci się znudzić. A nawet jeśli po tylu latach wciąż znajdujesz w tym frajdę - podbij wrażenia:) Ja dziś spróbowałam!

Ulepcie Śnieżnego Jegomościa  DO GÓRY NOGAMI :)

Moja inspiracja wyglądała tak:




znalezione tu: https://www.pinterest.com/pin/298926494010421151/

A to nasz dzisiejszy wykon:



znalezione: w babcinym ogrodzie :)

Kto powiedział, że bałwan nie może być zwierzakiem? To nasz śnieżny - OCZYWIŚCIE, ŻE - kotek:



znalezione: tamże :)

Możecie w sumie zbudować, co Wam się tylko  podoba - proste pomysły to krasnoludki ze śniegu - małe trzy kulki ze szpiczastą czapeczką i śnieżną brodą, poukrywane pod drzewami lub krzakami. Albo slalom, iglo, tor dla samochodów, kuchnię śnieżną (tylko nie jedzcie żółtego śniegu!:)), gąsienicę albo Minionka itd.

O! skoro już o Minionkach, to przejdźmy do kolejnej propozycji.


Góra ciastków

Jeśli śniegu brak, a zimno i brzydko, i wieje, i pada - to może czas na pieczenie ciasteczek?
Ale nie chodzi o takie zwykłe, nudne. Że ciasto, wałek, kuchenny blat i gotowe foremki.

Potrzebny będzie duży stół, spora część arkuszu papieru do pieczenia (opcjonalnie - arkusz papieru pakowego) - do przykrycia stołu, wałek, lodówka, piekarnik, blaszka, ciasto kruche i wyobraźnia. Raczej to wszystko macie w domu:)

I składniki na naszą jadalną "ciastolinę". Kruche ciasto jest proste, naprawdę: masło, jajka, mąka, cukier puder - znajdziecie milion przepisów w sieci. Ważna wskazówka: takie ciasto szybko się "nagrzewa" w dziecięcych rączkach i rozpuszcza w nim masełko. Moja rada: dawać dzieciom mniejsze partie, a resztę trzymać w lodówce i gdy się skończy, podawać kolejną część.

I bardzo ważna sprawa: przed włożeniem do piekarnika należy włożyć uformowane ciasto, już na blaszce do zamrażarki na 10 minut, a potem prosto do piekarnika, w ten sposób zachowa swoje unikalne kształty, a o nie nam chodzi, bo...

ta zabawa polega na tym, że szkraby lepią z ciasta co tylko chcą w formie 2D (trójwymiar się nie upiecze, sprawdzaliśmy). Np. Minionki, postaci z ulubionych bajek, zwierzaki, mamę, tatę, samochód, liść, strzelbę, mapę osiedla, no wszystko!

Oto kruchy i smakowity Minionek (wykonany przez Misi kuzynkę podczas wspólnej ciasteczkowej frajdy):



znalezione: w naszej kuchni:)

a potem to pieczecie i... zajadajcie. Smacznego!

No i trzecia opcja spokojniejsza i wyciszająca, po dniu pełnym śnieżnych lub kulinarnych atrakcji:

Prosty teatrzyki cieni:)

Wersja 1: potrzebujesz tylko własnych rąk i poniższej instrukcji. Zgaś duże światło, ustaw punktowe na kawałek jakiejś gładkiej powierzchni (tak wiem, że wiesz :)). A potem hulaj wyobraźnia - twórz własne historie, albo opowiadaj klasyczne baśnie. No i koniecznie oddaj głos dziecku - niech samo łapkami tworzy cienie i wymyśla bajki. Będzie ekstra!



znalezione: https://www.pinterest.com/pin/298926494009562334/

albo tak:



znalezione: https://www.pinterest.com/pin/490048003187362586/

Wersja 2 tej zabawy:

Razem z dzieckiem przygotowujemy papierowe postaci do teatrzyku. To naprawdę łatwe! Podpowiem Ci mój trik:

Potrzebujesz arkusz z bloku technicznego lub innego sztywnego papieru (może być nawet podkładka z opakowania po rajstopach :)), do tego nożyczki, klej, taśma klejąca oraz patyki do szaszłyków lub słomki do picia lub stare kredki ołówkowe. I najważniejsze - mój trik - stara dziecięca gazeta, już sto razy przeczytana.

Jak to zrobić?

Wycinacie takiego Marshala, Sky czy innego Blaze'a z gazety, przyklejacie na tekturę klejem, docinacie, obracacie, przyklejacie taśmą klejącą słomkę czy patyk i jest! Warto wybrać taki obrazek, na którym kontury jasno zaznaczają, że to ta konkretna postać. I oto papierowy aktor gotowy :)

Możecie też wydrukować szablony z sieci! Viva la internet!



źródło obrazka: https://www.pinterest.com/pin/7318418121948045/

a jak klikniejsz tu: https://www.skiptomylou.org/wp-content/uploads/2015/07/Animal-Silhouettes.pdf to znajdziesz opcję do druku :)

albo tu razem z instrukcją: http://www.handmadecharlotte.com/wp-content/uploads/2013/08/shadow-puppets-bear-cabin.pdf

instrukcja: http://www.handmadecharlotte.com/diy-campfire-story-shadow-puppets/

Miłego weekendu Wam życzę!!! Jeśli chcecie możecie podzielić się zdjęciami swoich dzieł tu lub na fejsie


* ...bo oooookropnie nie znoszę większości zabaw. Wiem, że nie jestem w tym sama, bo czasem ktoś nieśmiało przyzna się w rozmowie, że nie lubi się bawić i kiedy powiem hej! to normalne - zaczyna się ze strony mojego rozmówcy niepohamowany potok, który daje ulgę tej frustracji. Skąd wiem, że to normalne?  Bo trzy lata temu - załamana bawieniem się w tą samą zabawę w - OCZYWIŚCIE, ŻE - kotka, od wielu już miesięcy, szukałam w internetach, co ze mną nie tak? Przecież kocham, tulę, spędzam czas itp. itd. Resztę już przeczytacie poniżej. I się pośmiejecie i tekst dostarczy Wam rzetelnej wiedzy o tym, dlaczego dorośli, z reguły nie lubią się bawić:

nie lubię się bawić z moimi dziećmi by mataja.pl

ps. Dobry Bóg obdarzył mnie zamiłowaniem do wszelkich prac plastycznych i to mój jedyny ratunek, ale Misia nie zawsze da się przekabacić na kredki i farbki. Co wówczas robię? Bawię się... ale tego nie lubię :)  lub... bawię się w to, co lubię - patrz m.in. powyżej! :D

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć, sp

zielono mi...

Misi od czasu do czasu zdarza się zjadać babole. Tak właśnie - zielone babole. Temat wałkujemy na różne sposoby. Moje wywody o aspektach zdrowotnych, estetycznych i społecznych dają umiarkowane skutki. Sugestie, że jeśli już coś wydłubie, może wytrzeć to w chusteczkę, wykłady o higienie i moje wyznania, że mnie to po prostu po ludzku brzydzi - nie robią wrażenia. Długoterminowe ignorowanie zjawiska też nie działa. Miśka ma to wszystko najwyraźniej w... nosie:) W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje. Dla mnie: horror! W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie: - Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili? - Mamo - mówi  pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne. to jej (niebieska) perspektywa.

Tą frajdę pokocha każde dziecko - kuchnia błotna DYI

Jedziemy na działkę do B. Misia zawodzi, że nie chce, że nuda, że nie ma tam dzieci, a warzywa i owoce jeszcze nie rosną. No i na basen za zimno. Nie dziwię się jej zbytnio, bo grill (którego i tak nie zje - co do tego nie mam wątpliwości ;)) i spokojne przesiadywanie pod jabłonką - dla sześciolatki wieją nudą na kilometr. Niemniej przyszedł mi do głowy spontaniczny pomysł. W zeszłym roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej w Poznaniu poznałam patent na świetną zabawę na świeżym powietrzu - kuchnię błotną. Dotarliśmy na miejsce. Wytargałam z działkowego domku starą kuchnię gazową, której nikt już nie używa. Poprosiłyśmy B. o stare garnuszki, sztućce, dodałyśmy plastikowe zabawki, wąż z wodą i piasek. Misia, jak ręką odjął, przestała marudzić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i zaczęła przygotowywać wszystko z pełnym zaangażowaniem. Uwierzcie mi - zabawa jest przednia - potwierdzam! Sama ugotowałam zupę bukszpanowo-błotno-niezapominajkową :) Zamiast rozpi