Przejdź do głównej zawartości

dokąd jadą misie, dlaczego słonie są zielone

Wszyscy znamy doskonale efekt kiepskich, letnich, tanecznych hitów, których na początku nie znosimy. Potem przyzwyczajamy się - w związku z częstotliwością emisji i stwierdzamy "nawet fajne, osłuchało mi się już". W trzeciej, ostatniej fazie cieszymy się, że idzie zima i skończy się endless summer, ustępując last-christmasom, white- christmasom i all-i-want-for-christmasom. No i dobra. Niezależnie od pory roku w naszej głowie może zrobić się mimowolna pętla - nucimy, pogwizdujemy śpiewamy, mruczymy.

Mąż znalazł w sieci pewne internetowe radio dla dzieci (polecił mu je kolega z pracy - sprostowanie na życzenie mego małżonka - wyszło, że go słuchałam jednym uchem*:). Okazało się fajne. Stało się tłem naszych zabaw. Uprzejmie zaprosiliśmy je do naszego domu. No i dobra. Tylko że pętla ma nieco inny charakter - zaraża, niczym wirusem, potrzebą entuzjastycznego, spontanicznego i niekontrolowanego śpiewania na głos, niezależnie od właściwości wokalnych i okoliczności. Do tego mimowolnie podryguje się, kiwa głową w lewo i prawo, robi miny itp.

Stąd też:


Jadę tramwajem. Czuję, że za chwilę na cały głos zacznę śpiewać "jadą, jadą misie la la lalala / cieszą im się pysie la la lalala". Misie cisną się na usta, ale ja ostatkami woli walczę. Zatykam buzię, siadam na końcu pojazdu, muszę zająć czymś umysł, muszę zająć czymś umysł. Powtarzam więc listę zakupów. Pieluszki, woda, pomidory, sałata, ogórki, zielone oliwki. Moją uwagę odwraca na chwilę fajny samochód. Przejechał. O czym to ja? aha! "Wesoła, niewielka / zielona modelka /  w zielonych pończoszkach i mokrych pantofelkach" [żaba - bo o niej piosenka] Grrrr...  kupię CZARNE oliwki. Mój przystanek. Wysiadam. Idąc na spożywkę mijam sklep z ubraniami, a tam na wystawie miętowa bluzeczka z uroczą kokardką. Za kilka minut, wybierając pomidory słyszę, jak nucę: "cztery słonie, zielone słonie, każdy kokardkę ma na ogonie". Pani, która wybierała pomidory obok mnie, powąchała jednego dyskretnie i na wszelki wypadek odłożyła warzywo na stosik. 

Na szczęście kiedy wracam do domu mogę śpiewać ile chcę ku uciesze Misi:)

*pewnie siedział tam jakiś miś!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Disneyem w płeć :)

Lubię bajki Disneya. No dobra - przyznam się - kocham bajki Disneya. Nie, te o księżniczkach nie bardzo. Ale te dzisiejsze, które tak pięknie potrafią mówić dzieciom o ich sile, o wartości odwagi, wierze we własne możliwości, o roli determinacji i wytrwałości w realizacji marzeń. Cenię je także dlatego, że mówią o tym dziewczynkom (coś mi się zdaje, że twórcy spod znaku Myszki Miki, próbują w ten sposób spłacić dług, za treści przekazane przez Kopciuszka i spółkę...*). Ten post nie będzie jednak manifestem feministycznym, bo ja siebie i Misię uczę, że człowiek, to najpierw... człowiek. Potem cała reszta. I jeśli chodzi o mnie koniec tematu. No ale świat w najróżniejszy sposób wysyła inne komunikaty. Czym Mi jest większa, tym wątków dystansujących (nie zaś pokazujących wartość, płynącą z naszej różnorodności) chłopców od dziewczynek pojawia się coraz więcej. Od problemu z różem i tiulowymi spódnicami (i całkiem poważnego wewnętrznego rozdarcia 5 - latki pt. "nosić czy nie......

3 radosne dialogi z Misią! Chodź po radość :)

Radośnie Cię witam! A jeśli z uwagi na poniedziałek nie jest Ci zbyt radośnie, to zaraz będzie! Mam dziś dla Ciebie rysunek Misi, który wykonała jesienią i który jest jednym z moich ulubionych. Między innymi dlatego, że rozpoczął nowy etap w rysowaniu jej pasji rysowania. Po prostu włączyła sobie stop w trakcie bajki i postanowiła namalować modela Jojo, zerkając na ekran monitora :) :) :) I jeszcze 3 scenki rodzajowe nasze rodzinne: Z (dużymi) butami się do serca nie wchodzi Sobotni poranek, Misia zaczyna serduszkową licytację (WOŚP czy co?;)): - Mamo! kocham Cię całym sercem! Zerkam na męża i mówię: - Eeeej chyba dzielimy to serce pół na pół z tatą. - TAAAK - tato Ciebie kocham baaaardzo mocno, jesteś moim skarbem, ale mama troszkę większym... My: - ??? - próbujemy zrozumieć jak to sobie wylogikowała (autorskie określenie Mi). - No... bo ty tato masz większy... yyy... (szuka, szuka argumentu, bo ja mam raczej większy rozmiar od męża we wszystki...

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć...