Przejdź do głównej zawartości

1:0 dla miłości

Dziś taka sytuacja:

Misia w domu, bo chora. Cały dzień swobody, co-mi-się-chce robienia, no wiadomo. Na efekty rozprężenia codzienności nie trzeba było długo czekać, bo jedynie do wieczora. Umowa była, że tak - dodatkowa bajka ok, ale potem idziesz prosto do łazienki. Poszła tam, a jakże, ale nie chciała wejść pod prysznic... Bo "prysznic jest głupi", "nie ma tam bąbelków", "nie wejdę", "głuuuupi prysznic", "nie", "NIE" "NIEEEE", "GŁUUPI prysznic" i tak po wielokroć. Te zawodzenia przeplatane były naszym: "Misia dalej, jestem głodny i zmęczony, chcę zjeść", "ja też jestem zmęczona i jak będziesz przeciągać, to skutek będzie taki, że nie starczy nam czasu na opowiadanie bajki, bo będzie zbyt późno", "wchodź pod ten prysznic", "Misio raz, raz - to będzie szybciutko i po sprawie", "Oj chyba było tu dziś za dużo swobody" (mąż mówi i z wyrzutem patrzy na mnie). Napięcie pikuje w górę. Wzięliśmy Misię w ogień krzyżowy. Czuję, że jest niedobrze. Dochodzę do momentu, w którym przeczuwam,  że za moment eksploduję w stylu:

"MISIA! natychmiast właź pod ten prysznic, ZA KARĘ nie będzie bajki ani dziś, ani do końca tygodnia. Co ty sobie wyobrażasz? masz mnie słuchać! Nie ty tu jesteś od decydowania, co kiedy robimy. Jak mówię pora na prysznic, to pora na prysznic! Czemu nie rozumiesz, że jestem zmęczona, a tata głodny, przez ciebie będziemy nieszczęśliwi i nie będziemy mieli ochoty pójść z Tobą na plac zabaw, ba! na wakacje pojechać. Aha i te łyżwy w styczniu też zapomnij! i wszystkie zabawki schowam, albo oddam i przez cały miesiąc nie będziesz jadła lodów. I opowiem o wszystkim babci, żeby było ci wstyd"

Mogłoby tak być? :)

Tymczasem otwieram usta, żeby to wszystko wypowiedzieć, a tu nagle nie wiadomo skąd nadciąga zupełnie inna strategia:

"Misio, a jak dam Ci 10 przytulasków i 5 buziaków, to wejdziesz pod ten prysznic?"
"TAAAK"

Przytulamy, całujemy i ona naprawdę idzie się myć, jak gdyby nigdy nic...

Dzieci i ich prawdziwe potrzeby:)

1:0 dla miłości!



Komentarze

  1. Lovely! <3 Może jeszcze za mało się znamy, ale tej alternatywnej wiązanki w Twoim wydaniu nie potrafię sobie wyobrazić... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Disneyem w płeć :)

Lubię bajki Disneya. No dobra - przyznam się - kocham bajki Disneya. Nie, te o księżniczkach nie bardzo. Ale te dzisiejsze, które tak pięknie potrafią mówić dzieciom o ich sile, o wartości odwagi, wierze we własne możliwości, o roli determinacji i wytrwałości w realizacji marzeń. Cenię je także dlatego, że mówią o tym dziewczynkom (coś mi się zdaje, że twórcy spod znaku Myszki Miki, próbują w ten sposób spłacić dług, za treści przekazane przez Kopciuszka i spółkę...*). Ten post nie będzie jednak manifestem feministycznym, bo ja siebie i Misię uczę, że człowiek, to najpierw... człowiek. Potem cała reszta. I jeśli chodzi o mnie koniec tematu. No ale świat w najróżniejszy sposób wysyła inne komunikaty. Czym Mi jest większa, tym wątków dystansujących (nie zaś pokazujących wartość, płynącą z naszej różnorodności) chłopców od dziewczynek pojawia się coraz więcej. Od problemu z różem i tiulowymi spódnicami (i całkiem poważnego wewnętrznego rozdarcia 5 - latki pt. "nosić czy nie......

3 radosne dialogi z Misią! Chodź po radość :)

Radośnie Cię witam! A jeśli z uwagi na poniedziałek nie jest Ci zbyt radośnie, to zaraz będzie! Mam dziś dla Ciebie rysunek Misi, który wykonała jesienią i który jest jednym z moich ulubionych. Między innymi dlatego, że rozpoczął nowy etap w rysowaniu jej pasji rysowania. Po prostu włączyła sobie stop w trakcie bajki i postanowiła namalować modela Jojo, zerkając na ekran monitora :) :) :) I jeszcze 3 scenki rodzajowe nasze rodzinne: Z (dużymi) butami się do serca nie wchodzi Sobotni poranek, Misia zaczyna serduszkową licytację (WOŚP czy co?;)): - Mamo! kocham Cię całym sercem! Zerkam na męża i mówię: - Eeeej chyba dzielimy to serce pół na pół z tatą. - TAAAK - tato Ciebie kocham baaaardzo mocno, jesteś moim skarbem, ale mama troszkę większym... My: - ??? - próbujemy zrozumieć jak to sobie wylogikowała (autorskie określenie Mi). - No... bo ty tato masz większy... yyy... (szuka, szuka argumentu, bo ja mam raczej większy rozmiar od męża we wszystki...

może czasem coś wyrośnie... czyli teoria chaosu

Moje jestestwo, a tym samym i macierzyństwo wkroczyło w fazę, którą mogę  scharakteryzować tylko poniższym cytatem muzycznym: Euro ma swój hymn, i ja także! Już kilka niezłych dni straciłam na próbach znalezienia jakiegoś sensu, niejałowej interpretacji. Do tego każda próba uporządkowania tego i owego lądowała w koszu, a raczej obok niego. Zatem sięgam po znany mi już sposób (i nieraz uznany za skuteczny!) polegający na okiełznaniu nieskorej do współpracy rzeczywistości teraźniejszej i przeszłej za pomocą pisaniny. Weźmy to na wesoło. Zatem Chaos nastał. A czymże on jest? Zdaniem Wikipedii (nie ma to jak sięgnąć do zacnego źródła:):  Chaos  (gr .   Χάος  Cháos, łac .  Chaos ‘pustka’) – w mitologii greckiej uosobienie Próżni pierwotnej (stanu przed uporządkowaniem elementów wszechświata) Był to pierwotny stan egzystencji, z którego pochodzili pierwsi bogowie (Ziemia i Niebo). Był złożony z mieszanki pierwiastków, które st...