Przejdź do głównej zawartości

jak dopiąć zimową kurtkę w ciąży?

Taki szybciutki post.

Moja serdeczna przyjaciółka jest w ciąży. I dzieli się ze mną różnymi ciekawymi rozwiązaniami dla mam z maleństem pod sercem. Tym razem napiszę o dwóch pomysłach na odzież dla Ciężarówek:)

1. Jesteś w tak zwanej wysokiej ciąży zimą? Zeszłoroczna kurtka się nie dopina, a nowa-specjalnie-dla-kobiet-w-ciąży kosztuje majątek? Zobacz co wymyślono - taki kawałek materiału z dwoma zamkami po dwóch stronach. Jeden jest prawy, a drugi lewy i przypinasz go pomiędzy poły własnej kurtki. Dla mnie genialne! A do tego przyda się jeszcze- jeśli zamierzasz nosić maluszka w chuście w zimne dni. Obojgu Wam będzie ciepło!






źródło: mamamotio.com

Mam adres zagranicznej firmy, ale na bank już coś takiego jest u nas:) A jak nie? Może właśnie odkryłaś/-eś pomysł na biznes?:)


2. Zaś poniższy produkt zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie: sukienka do porodu. Projektantom szpitalnych piżam moim zdaniem zabrakło empatii i pomysłowości. Zastanawiałam się też czy aby nie w ogóle wrażliwości dla intymności i prywatności drugiego człowieka.

Za to te sukienki uważam za super wynalazek:




zdjęcia pochodzą ze strony: http://ciaza.siostraania.pl/w-czym-rodzic-granatova-alternatywa-dla-koszuli-do-porodu/

- tuż po porodzie nie musisz się rozbierać całkiem (!) lub do połowy (!), żeby doświadczyć kontaktu skóra-skóra z dzidziusiem
- możesz spokojnie smyka nakarmić
- jeśli przyjdzie do znieczulenia - z tyłu są guziczki

a Ty nadal możesz zachować swoją godność i nagość dla tych, których chcesz.

więcej przeczytasz tutaj: w czym rodzić - kliknij

I co z tego, że personel ogląda tysiąc nagich piersi i reszty ciała? No i ostatecznie przecież zagląda Ci TAM, więc w sumie możesz być już cała goła... Ja osobiście mam fatalne doświadczenia w tym temacie.

Ja znalazłam jedną firmę, jej założycielki są twórczyniami idei godnego stroju porodowego (granatovo.com/granatova). Nie wiem czy jest jedyna czy są inne. Pewnie jak poszperasz to znajdziesz ofertę najlepszą dla Ciebie:)

No i miej pewność, że polecam te produkty z serca i dla Twojej wygody kochana Ciężarówko, bo mam  kameralne grono Czytelników, a dla firm to pewnie za mało, żeby chciały się u mnie promować:)


Życzę wygody i wspaniałych wspomnień z porodówki i zimowych, wygodnych spacerków!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Minimediacje - każdy konflikt ma wiele rozwiązań!

Jesteś rodzicem. Kochasz swoje dziecko, przytulasz, objaśniasz mu świat. Dbasz o zaspokajanie wszelakich potrzeb . Uczysz norm, wprowadzasz w zawiłe tajniki budowania relacji. Uczysz szacunku do siebie i innych. A potem szkrab jest większy i większy. Zaczyna mieć swoje zdanie. Nie zgadza się z Tobą. Chce decydować. Rozkwita jego autonomia, sprawczość, kreatywność. Mocno zaznacza swoje miejsce w świecie. W naturalny sposób, potrafi dbać o swoje prawa. I o to chodziło, prawda? Tak. Niemniej z Twojej perspektywy jest trudniej. Dziecko nie chce robić tego, co mu proponujesz, nie słucha, podważa, nie podąża, kłóci się. No i jeśli nie stosujesz kar i nagród, nie krzyczysz, a wszystko załatwiasz cierpliwymi rozmowami, okazuje się, że nie masz narzędzi, żeby je zmotywować do współpracy TU I TERAZ .  Twoje mega kreatywne propozycje rozwiązywania konfliktów i kwestii spornych - zdają się na absolutne NIC. Zero. Długie rozmowy nie dają efektu. Dziecko nieustannie nie chce się spieszyć, sp

zielono mi...

Misi od czasu do czasu zdarza się zjadać babole. Tak właśnie - zielone babole. Temat wałkujemy na różne sposoby. Moje wywody o aspektach zdrowotnych, estetycznych i społecznych dają umiarkowane skutki. Sugestie, że jeśli już coś wydłubie, może wytrzeć to w chusteczkę, wykłady o higienie i moje wyznania, że mnie to po prostu po ludzku brzydzi - nie robią wrażenia. Długoterminowe ignorowanie zjawiska też nie działa. Miśka ma to wszystko najwyraźniej w... nosie:) W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje. Dla mnie: horror! W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie: - Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili? - Mamo - mówi  pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne. to jej (niebieska) perspektywa.

Tą frajdę pokocha każde dziecko - kuchnia błotna DYI

Jedziemy na działkę do B. Misia zawodzi, że nie chce, że nuda, że nie ma tam dzieci, a warzywa i owoce jeszcze nie rosną. No i na basen za zimno. Nie dziwię się jej zbytnio, bo grill (którego i tak nie zje - co do tego nie mam wątpliwości ;)) i spokojne przesiadywanie pod jabłonką - dla sześciolatki wieją nudą na kilometr. Niemniej przyszedł mi do głowy spontaniczny pomysł. W zeszłym roku na Ogólnopolskim Spotkaniu Edukacji Alternatywnej w Poznaniu poznałam patent na świetną zabawę na świeżym powietrzu - kuchnię błotną. Dotarliśmy na miejsce. Wytargałam z działkowego domku starą kuchnię gazową, której nikt już nie używa. Poprosiłyśmy B. o stare garnuszki, sztućce, dodałyśmy plastikowe zabawki, wąż z wodą i piasek. Misia, jak ręką odjął, przestała marudzić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i zaczęła przygotowywać wszystko z pełnym zaangażowaniem. Uwierzcie mi - zabawa jest przednia - potwierdzam! Sama ugotowałam zupę bukszpanowo-błotno-niezapominajkową :) Zamiast rozpi