Misi od czasu do czasu zdarza się zjadać babole. Tak właśnie - zielone babole. Temat wałkujemy na różne sposoby. Moje wywody o aspektach zdrowotnych, estetycznych i społecznych dają umiarkowane skutki. Sugestie, że jeśli już coś wydłubie, może wytrzeć to w chusteczkę, wykłady o higienie i moje wyznania, że mnie to po prostu po ludzku brzydzi - nie robią wrażenia. Długoterminowe ignorowanie zjawiska też nie działa. Miśka ma to wszystko najwyraźniej w... nosie:)
W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje.
Dla mnie: horror!
W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie:
- Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili?
- Mamo - mówi pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne.
to jej (niebieska) perspektywa...
moja (nota bene zielona) jest taka:
dobrze, że o tej porze jesteś raczej po kolacji:)
EDIT:
jedna z moich drogich czytelniczek;) (pozdrawiam K.M) podesłała mi przed chwilą taki oto artykuł, który zupełnie mnie zaskoczył i szczerze się uśmiałam. Okazuje się, że zniechęcając do dłubania w nosie - szkodzę Misi zdrowiu!:) O ja matka niedouczona!
Dłubanie w nosie i zjadanie jego zawartości ma wpływ na zdrowie źródło: ONET.PL
W sumie jakiś czas po rozmowie jest lepiej, ale jedzenie gili wraca z każdym sezonem na infekcje.
Dla mnie: horror!
W zeszłym tygodniu tak sobie wieczorem leżałyśmy, rozmawiałyśmy o życiu i nagle paluszek córki bezwiednie powędrował do noska, wygrzebał przekąskę, która została w mgnieniu oka zjedzona. Bleeeh -pomyślałam, fuuuj - pomyślałam i pełna niemocy zadałam pytanie:
- Słonko, czy to naprawdę jest fajne, to zjadanie gili?
- Mamo - mówi pełna zachwytu - one są taaaaakie smaaaaaczne.
to jej (niebieska) perspektywa...
moja (nota bene zielona) jest taka:
znalezione tu: odraza źródło
dobrze, że o tej porze jesteś raczej po kolacji:)
EDIT:
jedna z moich drogich czytelniczek;) (pozdrawiam K.M) podesłała mi przed chwilą taki oto artykuł, który zupełnie mnie zaskoczył i szczerze się uśmiałam. Okazuje się, że zniechęcając do dłubania w nosie - szkodzę Misi zdrowiu!:) O ja matka niedouczona!
Dłubanie w nosie i zjadanie jego zawartości ma wpływ na zdrowie źródło: ONET.PL
A ja lubię sobie czasem podłubać. A Wy?
OdpowiedzUsuń:) też znam takiego jednego!
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiam, co się stanie za kilka lat, gdy Misia pójdzie do szkoły, a wpis trafi przypadkiem w ręce jej kolegów... Albo gdy za jakiś czas Misia sama go odkryje. Cieszę się, że dorastałam w czasach, w których nie było blogów.
OdpowiedzUsuńRozumiem taki punkt widzenia. Niemniej lęk o przyszłość dziecka nie jest treścią mojego macierzyństwa. Uczę też córkę zdrowego dystansu do siebie samej i umiejętności śmiania się z różnych zabawnych sytuacji z jej udziałem. Nigdy nie napisałabym czegoś co miałoby ją upokorzyć czy ośmieszyć. Temu, co piszę towarzyszy życzliwe rozbawienie i Misia mnie zna. Kiedy nauczy się czytać będzie stałą czytelniczką bloga, a nawet moderatorką, więc nie będzie miała co odkrywać, bo nic nie będzie ukryte. Jednak zdaję sobie sprawę z praw internetu. Dlatego nie ma tu jej imienia czy nazwiska, nie publikuję także jej zdjęć.
OdpowiedzUsuń