Zadzwoniłam do S. Nie widziałyśmy się jakieś 1,5 miesiąca, a ja tu z rozmowy dowiaduję się, że ma nogę w szynie i serce na temblaku. Nie zastanawiałam się długo i postanowiłam wsadzić Misię w wózek, w autobus, aby zawitać do biednej i uziemionej cioci S. Wdrapałyśmy się z malutką na 4 piętro (to powód uziemienia S. i przyczyna mojej kilkuminutowej zadyszki - sama ledwo tam zawsze włażę, a teraz jeszcze niosłam mojego szkraba). No i ja przejęta chcę poznać kulisy wypadku przez który widzę ją o kuli z nogą w ortopedycznym wdzianku, a ta mi o sercowych dylematach:) No i chyba dopiero po godzinie i moim dopominaniu się "ale-co-z-tą-nogą" powiedziała mimochodem co się wydarzyło na stoku, jakbym zawracała jej głowę pierdołami. PRAWDZIWA KOBIETA, czyż nie?:)
Lubię bajki Disneya. No dobra - przyznam się - kocham bajki Disneya. Nie, te o księżniczkach nie bardzo. Ale te dzisiejsze, które tak pięknie potrafią mówić dzieciom o ich sile, o wartości odwagi, wierze we własne możliwości, o roli determinacji i wytrwałości w realizacji marzeń. Cenię je także dlatego, że mówią o tym dziewczynkom (coś mi się zdaje, że twórcy spod znaku Myszki Miki, próbują w ten sposób spłacić dług, za treści przekazane przez Kopciuszka i spółkę...*). Ten post nie będzie jednak manifestem feministycznym, bo ja siebie i Misię uczę, że człowiek, to najpierw... człowiek. Potem cała reszta. I jeśli chodzi o mnie koniec tematu. No ale świat w najróżniejszy sposób wysyła inne komunikaty. Czym Mi jest większa, tym wątków dystansujących (nie zaś pokazujących wartość, płynącą z naszej różnorodności) chłopców od dziewczynek pojawia się coraz więcej. Od problemu z różem i tiulowymi spódnicami (i całkiem poważnego wewnętrznego rozdarcia 5 - latki pt. "nosić czy nie......
Powtórzysz te słowa jak mnie zobaczysz w seksownej sukience na wysokich obcasach w ortezie i o kulach... :)haha...
OdpowiedzUsuń